Jeden głęboki oddech... Trzy... Pięć oddechów później w końcu kilkakrotnie uderzyła o drewnianą powierzchnię. Stała spięta z całych sił powstrzymując się by jednak nie wrócić do pokoju. Im dłużej czekała na jakąkolwiek odpowiedź tym trudniej jej było wytrzymać.
Było dość późno, to prawda jednak wiedziała że jeśli nie powie tego teraz to nie zrobi tego już nigdy. A przecież i tak wszyscy się dowiedzą.
Ze zdenerwowania było jej gorąco i zimno na zmianę. Nie było przecież czym się denerwować, wszystko będzie dobrze, powtarzała sobie w myślach. Albo na głos, szeptem, sama nie wiedziała. Wszystko zaczęło się mieszać.
Mimo tych słów w gardle pojawiło się coś jak wielka gula, dłonie drżały jakby ze strachu. Jak to nie ma się czym denerwować? - mówiła jakaś mała część jej mózgu - jest tysiąc powodów przez które mogłabyś to robić... Zaczyna wymieniać, jednak dziewczyna nie chce już tego słuchać. Na wszelkie możliwe sposoby próbuje uciszyć głos w głowie.
Nieświadomie zapukała drugi raz. Teraz już na pewno go obudziła. Przeklinała się w myślach bo gdyby nie to to mogłaby spokojnie wrócić do pokoju i dalej nic nie mówić światu.
- Wejdź Caroline.
Usłyszała zaspany głos. Jednocześnie odetchnęła z ulgą i jeszcze bardziej się zestresowała.
Skąd on wiedział, że to ona? Przecież w domu było tyle innych osób które mogły go obudzić... Ale tylko ona by to zrobiła na prawdę. Oboje dobrze o tym wiedzieli. Niewiele osób odważyłoby się to zrobić bojąc się reakcji, mimo że wszyscy wiedzieli, że chłopak jest gotowy pomóc każdemu niezależnie od godziny.
Niepewnie nacisnęła klamkę i weszła do pogrążonego w mroku pokoju.
- Nie chciałam cię obudzić. Przepraszam nie wiem co mi wpadło do głowy... Przecież to nic ważnego, równie dobrze mogłabym ci to powiedzieć rano. Ja... Przepraszam. - nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu stała w pokoju oświetlonym jedynie światłem księżyca wciąż ściskając mocno w ręce klamkę drzwi. Dziwiła się że ta wciąż jeszcze nie zmieniła kształtu.
Coś w środku ją rozrywało ciągnąc w stronę chłopca i przeciwną, z powrotem do pokoju.
- Jeżeli to już zrobiłaś to znaczy że to coś ważnego. A ja jestem tu żeby ci pomóc.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Jego twarz w plamie światła wpadającego przez okno wydawała się być magiczna. Nie, ona zawsze była magiczna tylko teraz tak jakoś bardziej.
- Opiekujesz się wszystkimi dookoła a tobą nikt nie może się zająć. Choć raz pozwól mi...
- Chodź tu i powiedz o co chodzi.
Brunet wskazał kawałek materaca obok siebie celowo ignorując jej słowa. Wiedziała że dalszymi próbami tylko go wkurzy więc z opuszczoną głową podeszła do niego. Spróbowała odpowiedzieć na uśmiech malujący się na twarzy chłopaka jednak wyszedł jej z tego grymas.
Stała tak jeszcze przez chwilę wpatrując się tępo w jakiś punkt przed sobą po czym nagle, bez słowa chwyciła dłoń brązowowłosego chłopca i położyła ją na swoim zaokrąglonym brzuchu.
W ciemnozielonych oczach dostrzegła zdziwienie i przez dłuższą chwilę ich właściciel nie zareagował w żaden inny sposób. Gdy już się odezwał jego głos był drżący i taki... inny. Nieznajomy.
- Jak długo?
Dziewczyna spojrzała na niego z rozbawieniem. Nagle bez powodu miała ochotę zacząć się śmiać i nigdy nie kończyć.
- Chyba już niedługo... Nie jestem pewna.
- Co... Jak to się stało? I kto... To ten chłopak? Ten o którym mi opowiedziałaś?
- Co? On nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił... Gdyby wiedział... Nie, Phoenix był zbyt dobry żeby kogoś skrzywdzić. Nawet kogoś kto mnie zranił...
Po policzkach dziewczyny spływały powoli łzy których nie była świadoma. Tak bardzo chciałaby mieć teraz chłopca o niebieskich oczach przy sobie... Nawet obecność kogoś kto był przy niej w najgorszych momentach życia nie łagodziła tęsknoty za nim.
- Jeżeli to będzie chłopiec to nazwę go właśnie jego imieniem. Tak sobie obiecałam... tamtego dnia.
Uśmiechnęła się przez łzy. To był prawdziwy uśmiech... Mimo wszystko radosny i pełny dobrych uczuć.
Poczuła delikatny dotyk rąk bruneta na swojej twarzy gdy ten próbowały wytrzeć ją z łez. Obchodził się z nią jak z kruchą porcelanową lalką bojąc się zrobić cokolwiek żeby przypadkiem jej nie zranić.
- Nie byłaś jeszcze u lekarza? - w odpowiedzi pokręciła głową i przez chwilę wyglądała jak mała pięciolatka którą kiedyś poznał.
- Nie - dodała cicho - Wtedy to by było naprawdę... Na razie mogłam przynajmniej udawać że to głupi sen. Teraz kiedy ty wiesz to się trochę zmieni... Trudniej będzie udawać. Chciałabym żeby to był tylko głupi sen. Mogłabym się obudzić i dalej mieć pięć lat, bawić się z siostrą w ogródku, spędzać czas z rodzicami i myśleć, że jak będę dorosła to też będę się ubierać tak elegancko jak moja mama.
W oczach bruneta pojawiło się coś czego nigdy wcześniej tam nie widziała. Ból, upchany gdzieś na dnie serca tak by nikt go nie zobaczył teraz pojawił się cały jedynie na krótką chwilę jednak wystarczająco długą by carolinowe oczy go zobaczyły.
To ja sprawiłam mu ten ból. Przecież jeśli to byłby sen to nigdy by mnie nie poznał...
Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dziewczyna posmutniała i schowała się w ramionach przyjaciela pełnych pocieszenia, bezpieczeństwa, ciepła. I smutku.
- Wiesz... Wydaje mi się że ja po prostu nie nadaje się do życia. Że to, że tu jestem to po prostu jeden wielki żart... Powinnam umrzeć już wtedy gdy się urodziłam. W ogóle nie powinnam się rodzić. Wszyscy lekarze mówili, że to cud, że tak się stało...
- Cśśś... Nie mów tak. Taka wspaniała osoba jak ty nie może tak mówić. Nigdy. Jeśli będziesz tak myśleć to już zawsze wszystko będzie źle... Nigdy nie będzie szczęśliwie.
Zamilkł bo bezbronna dziewczyna skuliła się i jeszcze mocniej do niego przywarła, z całych sił zaciskając powieki. Po policzkach spłynęło kilka ostatnich łez które szybko zastygły w bladej skórze jej twarzy. Po chwili już spała, spokojna, bezpieczna w ramionach przyjaciela. W końcu nie bojąca się tego co spotka ją następnego dnia. Jedynie smutna bo znowu kogoś skrzywdziła i właśnie za to się nienawidziła. Za ból który nieświadomie sprawiała wszystkim których kocha.
†††
Miało być coś innego, ale coś mi nie wyszło i nabrałam nagle ochoty na wyrzucenie z siebie tej całej psychiczności która we mnie siedzi od jakiegoś czasu.
Dopiero pisząc ten tekst zorientowałam się że niedługo 30 rozdział. To już całkiem duża liczba, nigdy nie napisałam tak dużo więc odniosłam już jakiś sukces. Nie mogę się jednak poddać - nie teraz kiedy wszystko powoli zbliża się do zakończenia. A te wciąż mnie przeraża bo nie wiem czy będę umiała żyć bez Flavi i tych wszystkich innych postaci które tu stworzyłam.
I przepraszam za wszystkie powtórzenia.
I przepraszam za wszystkie powtórzenia.
Witaj;)
OdpowiedzUsuńNa początek muszę się strasznie pokajać za to, że przybywam tutaj dopiero teraz. Te wszystkie moje zajęcia, blogi za bardzo zwaliły mi sie na głowę i powoli czuję się zmęczona. Próbuję jednak nadal jakoś się wyrabiać. No, ale już dość jęczenia, do rzeczy.
Przede wszystkim żałuję, że tak krótko. Ja się już zdążyłam wkręcić w ten świat, a tu koniec. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, bo niejednokrotnie bohaterowie tak strasznie przypominają mi siebie... Każde słowo z ich ust jest tak boleśnie prawdziwe. Mało teraz istnieje opowiadań, które stawiałyby na uczucia i robiły to tak, że szczęka opada do podłogi z wrażenia, a świat wokół przestaje istnieć. Ty to potrafisz. Całe zmieszanie, zwątpienie... Wszystkie emocje Caroline odzwierciedliłaś tak, że nie mam problemu, by ją zrozumieć. Jestem zachwycona i tyle. Bardzo jestem też ciekawa, co dalej z Caroline... Co Ci mam powiedzieć, na maksa wyciskasz łzy i przeszywasz duszę swoim opowiadaniem. Nie mogę się doczekać NN, ale rozumiem twój brak czasu, więc cierpliwie poczekam. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Doskonale cię rozumiem, mam ten sam problem tyle że z pisaniem. Co prawda ostatnio coś tam nagryzmoliłam ale wciąż nie nadaje się do publikacji.
UsuńJa sama żałuje że nie udało mi się napisać czegoś dłuższego, ale miałam wrażenie że gdybym to przedłużyła jakość całego rozdziału by się znacznie pogorszyła...
Jest mi niezmiernie miło słyszeć takie słowa bo wiadomo, one zawsze zachęcają do dalszej pracy. Tak więc z całego serca dziękuję, a NN postaram się dodać w trakcie majówki.
Pozdrawiam.