Mailin... Mailin wiedziała co chce zrobić, a mimo wszystko przyszła. Idealnie odgrywała swoją rolę a gdy to już miało się wydarzyć, porzegnala się. Może wystarczyłoby ją poprosić żeby odeszła? Ale teraz już jest za późno. Mailin nie ma, po raz drugi zniknęła w ciemności rzeki, teraz już na zawsze. Widziała gazetę idąc do szkoły. Znaleźli ciało dziewczynki na brzegu rzeki w jakiejś małej miejscowości. To wszystko by jej nawet nie przeszkadzało gdyby nie to że to przez nią tam się znalazła. Teraz nie rozumiała dlaczego właściwie to zrobiła. Przecież Mailin... ona nie chciała źle. Była tego pewna. Możliwe że nawet nie była świadoma że robi coś złego.
Zabrzmiał dzwonek. Oderwała wzrok od pleców nowego ucznia koło którego stała przez te kilka minut przerwy. Wydawało jej się że skądś go znała, że już kiedyś go spotkała. Nie mogła sobie jednak przypomnieć gdzie i to zajmowało teraz jej myśli. Przynajmniej jakiś milszy przerywnik od tych ciągłych wspomnień.
Znowu rozbolała ją głowa, ostatnio zdarzało się bardzo często. Potarła z roztargnieniem czoło jakby to miało usunąć ból i wmieszała się w tłum ludzi podążających do swoich klas. Stawiała ostrożnie kroki, jeden za drugim, miała wrażenie jakby kolana się pod nią uginały. Straciła panowanie nad całym ciałem które teraz wydawało się drżeć mimo że tak nie było. Po policzku spłynęło kilka łez które zniknęły równie szybko co sie pojawiły. Znalazła oparcie w chłodnej ścianie i nie zwarzajac na przechodzących uczniów zjechala po niej aż do podłogi. Potrzebowała tylko kilku głębszych oddechów byleby tylko mieć siłę żeby wstać i dojść do sali która była już tak blisko. Później będzie już łatwo udawać że wszystko jest dobrze. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że źle się czuje. Ludzie wzieliby ją za słabą, staliby się milsi, a ona tego nie chciała. Wolała cierpieć niż znosić ich pomoc.
Spojrzała na swoje niewyraźne odbicie w oknie, nie wyglądała aż tak źle jak mogłaby się spodziewać. Jeszcze tylko przywołać uśmiech na usta i mogła udać się na lekcje.
Żyjesz w kłamstwie Rose. Powinnaś komuś powiedzieć co się z tobą dzieje... Te myśli nie dawały jej spokoju a jednak wciąż je ignorowała. Tak było lepiej, może nie dla niej, ale dla innych.
***
Otworzyła powoli oczy, te po dłuższym śnie próbowały się przyzwyczaić do jasności która ją otaczała. Nie przypominała sobie by jej pokój tak wyglądał. Z każdej strony otaczały ją białe ściany, nie potrafiła nawet odszukać drzwi.
Co takiego zrobiła ostatniej nocy że tu trafiła? Doskonale rozumiałaby decyzję lekarzy gdyby wysłali ją tu jeszcze kilka dni temu ale teraz? Akurat teraz kiedy Ktoś zniknął z jej świadomości? Próbowała sobie przypomnieć wydarzenia z wczorajszego dnia ale zamiast nich miała tylko pustkę w głowie. Nie rozumiała co się dzieje.
Wpatrując się w biel czuła, że zaraz oszaleje.
Ty już jesteś szalona. - przypomniał jej głosik w głowie - Nikt normalny by tu nie trafił.
Coś się pojawiło niszcząc biel pokoju. Coś jakby przezroczystego, jakby postać. Tak, to była dziewczynka. Śliczna, śmiejąca się dziewczynka o długich jasnych włosach biegająca radośnie po jej więzieniu. Doskonale wiedziała że skądś ją znała.
- Rose? - wyszeptała cicho, jakby nie chcąc zwracać uwagi blondwłosej. Słysząc swoje imię mała na chwilę przerwała zabawę by posłać w stronę siostry słodki uśmiech jednak już po chwili wróciła do zabawy.
Teraz u boku dziewczynki pojawiła się druga, jakby jej cień. Obie razem się śmiały i biegały po placu. To było takie piękne, takie szczęśliwe, takie... dziwne.
Co w tym dziwnego?
Szczęście. Szczęście nie jest normalne. Nikt nie jest szczęśliwy.
Zabraniasz szczęścia swojej ukochanej Rose?
Co? Nie, nigdy nie mogłabym czegoś takiego zrobić. Skąd ten pomysł?
Szczęście zniknęło. Druga dziewczynka zniknęła w wodzie, pod morzem flaviowych łez. Dla małej dziewczynki czas jakby zatrzymał się w miejscu. Jej ramię wciąż było wyciągnięte, a na twarzy pojawiło się przerażenie. Drobne łzy spływały po dziecięcej twarzy. Mailin! Krzyczała blondynka. Jednak ta którą wołała nie zawróciła. Nie miała jak bo porwała ją rzeka.
Opadła na kolana teraz płacząc także z bólu, białe rajstopy zabarwiły się na czerwono od krwi. Chwilę później dziewczynka wtulała się już w ramiona starszej siostry.
Obraz zniknął równie szybko jak się pojawił. Przed oczami znowu miała jedynie biel. Otaczała ją z każdej strony jakby chcąc ją pochłonąć by ona, tak jak i obraz który przed chwilą wyłonił się z tej części pamięci o której nawet nie pamiętała, całkowicie zniknęła w pustce.
Ktoś wszedł do środka, dwóch mężczyzn. Pozwoliła im by ograniczyli jej ruchy kaftanem. Chwilę później prowadzili ją pustymi korytarzami w których echo powtarzało ich kroki, krzyki wszystkich dookoła, rozmowy z głosami których nikt inny nie słyszał.
Ściany musiały być tu bardzo cienkie.
To wszystko było takie... kruche.
Tak piękne...
Delikatne jak płatki kwiatów...
Otworzyła oczy. Korytarz był pogrążony w mroku. Cisza drażniła jej zmysły bardziej niż biel pokoju wcześniej. Czekała teraz aż ktoś pozwoli im otworzyć drzwi. Nie wiedziała po co tu jest ani dlaczego ci ludzie ją trzymali. Czy zrobiła coś nie tak?
Do drzwi przytwierdzona była tabliczka ze znanym jej nazwiskiem. Nie mogła sobie jednak przypomnieć skąd je znała. Może ktoś nazywał się podobnie?
Za drzwiami czekał na nią lekarz z uśmiechem na znajomej twarzy. Widziała ją pierwszy raz. Ruchem dłoni dał jej do rozumienia by usiadła na krześle którego zapach wydawał się znajomy. Nie wiedziała skąd.
Skoro nie pamiętam tak wielu rzeczy to może miałam wypadek?
A może...
Nie.
Ja po prostu nie chciałam pamiętać. Pamięć wiąże się z bólem, a ból... A ból boli.
Skoro nie chciała pamiętać tego co było teraz to wrócą do niej odtrącone wspomnienia z dzieciństwa. Nie wiedziała które były gorsze, które bardziej bolesne... ale nie mogła po prostu przestać pamiętać wszystkiego.
Panowała cisza. Doktor wpatrywał się w nią dając jej znak że to ona ma zacząć rozmowę.
- Ja... Dlaczego tu jestem?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Nie. - jakby dla potwierdzenia zaczęła zaprzeczać ruchem głowy. - Ja tak bardzo... nie chcę... pamiętać.
Łzy. Skąd się wzięły? Dlaczego płakała? Czy miała jakiś powód? Czy wszystko nie było takie piękne, szczęśliwe i... nie, to nie ta bajka. Musisz na chwilę wrócić do rzeczywistości.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Coś czego nie chcesz pamiętać?
Zaczęła zaprzeczać.
- Jeżeli mi powiesz to będzie ci łatwiej zapomnieć. A ja nie mogę nikomu przekazać twoich słów, jesteś bezpieczna.
Milczała. Milczała przez bardzo długi czas. Starała się znaleźć odpowiednie wspomnienie, jedno z tych które odzyskała.
- Śmierć. - wyszeptała w końcu. To słowo zwróciło uwagę mężczyzny. - Śmierć. Tak ją nazywałam... Teraz już pamiętam dlaczego, nie wiem tylko o kogo chodzi.
- Czy ta Śmierć... Dlaczego wybrałaś wspomnienie związane z nią?
- Ona... Była inna. Mimo że miała tylko pięć lat to była taka dojrzała. I chroniła swojego brata. Nie pozwoliłaby żeby coś mu się stało. Za bardzo go kochała. Mnie też traktowała jak siostrę. Nigdy nie miałam siostry, miałam Rose ale to co innego. Dla Rose byłam jak cień który zawsze jest przy niej. Dla wszystkich liczyła się tylko Rose. Ale Śmierć... Pamiętam jeden dzień, tylko ten jeden, gdy bawiłyśmy się razem w jej pokoju. To chyba była jakaś gra. - zamilkła na chwilę i przygryzła wargę. Spojrzała nieśmiało na lekarza a ten zachęcił ją by kontynuowała opowieść. Przez chwilę jeszcze milczała wbijając wzrok w blat biurka. - Nieważne co to było. Spędzałyśmy razem czas z uśmiechami na twarzach. Tylko ona potrafiła wywołać na mojej twarzy tak radosny uśmiech. Tego dnia z ust ojca Śmierci usłyszałam "Wychodzimy. Jest robota", chyba nie wiedział że jestem w domu, ale wcześniej już wielokrotnie moja przyjaciółka musiała nagle wyjść... Jednak ten dzień był inny. Tego dnia zanim wyszłam przez okno z jej pokoju zobaczyłam błysk noża i coś co moja przyjaciółka przyczepiała do swoich spodni. Już wtedy się domyślałam, że ona zadaje śmierć i któregoś dnia ta śmierć dopadnie również ją. Dlatego tak ją nazwałam.
Mężczyzna pokiwał głową na znak że rozumie.
- Dalczego to dla Ciebie takie ważne wspomnienie?
- Bo tylko wśród nich miałam prawdziwą rodzinę. Z nimi czułam się dobrze. Ja... To śmieszne, ale tylko wśród nich czułam że żyję.
†††
Długo mnie tu nie było. Choć bardzo chciałam to nie potrafiłam nic napisać. Ostatnie wydarzenia po prostu mnie zablokowały.
Rozdział jest taki sobie, choć jestem z niego w miarę zadowolona. Chciałabym jednak żeby wyszedł dłuższy...
Postaram się dodać kolejne cokolwiek w jak najkrótszym czasie.
Witaj;)
OdpowiedzUsuńPrzybywam z lekkim opóźnieniem, no ale dotarłam. Przede wszystkim bardzo się cieszę, że coś dodałaś. Brakowało mi takiej głębszej lektury. I ja też żałuję, że nie wyszło dłuższe, bo z chęcią bym poczytała. Ale cieszę się z tego, co jest;)
Rozdział naprawdę udany. Wprawdzie wyhaczyłam parę literówek, ale Ci wybaczam;)
Jak zawsze jestem pełna podziwu. Ta historia ze Śmiercią... Postrzeganie świata przez bohaterkę jest niezwykłe. Nie jest do końca normalne, ale zdaje mi się, że niektóre rzeczy widzi przejrzyściej niż szarzy obywatele. Poza tym wiele z tych emocji jest mi bliskich, więc może to dlatego tak to odczuwam? W każdym razie mistrzowsko potrafisz poruszyć. Nawet przez takie proste sformułowania... Co ja Ci mam powiedzieć? Nie potrafię tego wyrazić, ale wiedz, że na każdy rozdział czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Ja natomiast bardzo się cieszę że skomentowałaś. Wiele dla mnie znaczy to że ktoś docenia moje godziny spędzone przed ekranem komputera. Szczególnie jeżeli jest to ktoś którego twórczość uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że gdyby był dłuższy stałby się bardziej nudny lub pokręcony, pewnie dlatego nie dodałam nic więcej.
Niestety literówki mogą mi się starać często bo komputer podkreśla wszystkie słowa przez co trochę trudno mi się skupić na wyłapywaniu błędów chociaż bardzo się staram i dziękuję za wybaczenie :)
Jeśli chodzi o postrzeganie świata to no cóż, skoro ja nie jestem do końca normalna to jak coś co tworzę może być normalne? Prawdę mówiąc nie mam pojęcia co mną kierowało żeby to wszystko napisać, zwyczajnie nie pamiętam :)
Kolejny raz już dziękuje ci za to że twierdzisz że potrafię poruszyć. No cóż, moje demony najwyraźniej się spisują.
Pozdrawiam.