Informator

- Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw komentarz z adresem bloga lub numerem gg.
- SPAM możecie zostawiać gdziekolwiek, i tak czytam każdy komentarz przed jego opublikowaniem.

Pozdrawiam

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 25 (Między Kartkami Wspomnień)

Sny


Było... dziwnie. Zimno, mokro, samotnie. Tak jak zwykle. Dziewczynka wpatrywała się w deszczowy świat tam za oknem i mimo ścian, ogrzewania i kilku grubych swetrów wciąż się trzęsła a mroźny świat przenikał prosto do jej serca.
Dla tej dziewczynki nie ma już ratunku pomyślał kiedyś ktoś. I nie było, nigdy nie miało być, i nigdy już nie będzie. Jest tylko niewolnikiem tego czego nie chce robić. Niewolnikiem ranienia siebie i innych których twierdzi że kocha. Ale jak można kochać z zamarzniętym sercem?
Ten ktoś przychodził i co noc powtarzał to śnieżnej dziewczynce. W końcu w to uwierzyła, głupia bezsilna duszyczka, a kiedy już to zrobiła stało się to prawdą. Wszyscy przestali zaprzeczać i kłamać.
Później Ktoś zaczął opowiadać o chłopcu. Nie byle jakim chłopcu, ale takim specjalnym. Złotym. O nim i o dziewczynie, podobnej do słuchaczki, ale nie tak chudej. O zdrowej dziewczynie którą ona natychmiast zaczęła nazywać Pustką. Zresztą temu komuś bardzo spodobało się to określenie, już po kilku spotkaniach on również zaczął ją tak nazywać.
Chłopiec i Pustka przez ostatnie dni mieli w zwyczaju przesiadywać ze sobą w jakimś magicznym miejscu tuż przed oknem kogoś kogo brunetka określiła mianem Śnieżnej dziewczynki. Na te słowa Ktoś tylko się uśmiechnął, ale już następnym razem również użył tego określenia. Wykorzystywał w opowieści niemal wszytko co słuchająca go dziewczyna powiedziała. Wychwycił każdy szept, każdą myśl z jej zabałaganionej głowy.
W każdym razie gdy Złoty chłopiec i Pustka rozmawiali razem zawsze się uśmiechali. Szeroko. Czasami nawet się śmiali. Ostatnio Ktoś zauważył nawet że dość nieśmiało łączą swoje ręce w uścisku, siadają coraz bliżej siebie i coraz bardziej wydłuża się czas jaki razem ze sobą spędzają. Nikogo to nawet nie dziwi, przynajmniej nie teraz bo w pierwszych dniach każdy kto ich razem zobaczył szybko odchodził z właśnie zdziwieniem wypisanym na twarzy...

Ktoś opowiadał zawsze, nie patrzył czy Flavia płacze czy się uśmiecha po prostu opowiada głosem często wypranym z emocji lub do przesady rozentuzjazmowanym. Dziewczynka często przez łzy widuje jego poszerzający się uśmiech, lub między jednym szlochem a drugim słyszy jego śmiech. Teraz Ktoś zniknął a w drzwiach pojawiła się przyjazna twarz doktora.

- Ktoś bardzo chce cię zobaczyć Flavio. Powtarzałem mu kilkakrotnie że nie chcesz widzieć nikogo jednak ten młodzieniec... Jest zbyt uparty.
Łzy płynęły dalej więc Śnieżna dziewczynka nie mogła odpowiedzieć. Pokręciła tylko głową myśląc że to coś da. Lekarza jednak już nie było, a na jego miejscu pojawił się wysoki chłopiec o brązowych włosach i oczach o tym samym kolorze wypełnionych złotymi drobinkami. Złoty chłopiec.
Brunetka skuliła się jeszcze bardziej choć kilka minut temu wydawało się to niemożliwe. Mokrą od łez twarz zasłoniła długimi włosami, tak żeby gość nie widział potwora z którym rozmawia.

- Jak się czujesz?

Głupie pytanie. Jak może się czuć? Zaśmiała się głośno. To był dziwny śmiech, dawno nieużywany wydobyty z dawno nieużywanego gardła. Ono umiało już tylko krzyczeć, bardzo głośno wtedy gdy oni przychodzą do niej w nocy...

- Jestem taka szczęśliwa, wiesz? Znalazłam sobie nowych przyjaciół...

Chłopiec wydawał się zdziwiony. Zresztą nie tylko on. Ten dziwny głos, jakby zapłakany ale tak suchy. Jakby skrzeczący, należał do niej.

- Och. To świetnie, przynajmniej nie czujesz się tu taka samotna... Masz kogoś takiego jak Aimee, jak ja. To dobrze.

Śmiech, znowu. Bo jak on mógł być taki głupi. Myśleć że nieskończone słowa są prawdziwe. Pozytywne. Stwierdził, że wszystko jest już dobrze, może to lepiej bo szybciej sobie pójdzie... Nie lubiła ludzi, ich towarzystwa. Wszystkiego co jej się z nimi kojarzyło, jedzenia, picia... życia.

- ... są w mojej głowie. Wiesz, nie zamierzam się załamać. Teraz wszystko jest jakby lepsze. Nie ma tu ludzi których mogłabym zranić. Jestem tylko ja, na mnie mi nie zależy.

Uśmiechnęła się szeroko. Przerażenie, tylko tyle pozostało na aleksowej twarzy a jednak on wciąż tam siedział. Siedział i się patrzył prosto na nią. Na jej szkaradną twarz. Nie raz już w nocy zagłębiała w skórze palce byle tylko coś poczuć, uwolnić się z koszmaru który i tak nie mijał.

- Jak się czuje Pustka? Słyszałam, że to ona zajęła miejsce twojej ukochanej, najwspanialszej Śnieżnej dziewczynki... - powiedziała jakby od niechcenia - Myślałam, że o mnie zapomniałeś. Lepiej by było gdybyś tak zrobił. Lepiej dla naszej dwójki. Naprawdę nie widzę powodu dla którego miałbyś tu przychodzić.

- Urodziny. Dzisiaj są twoje urodziny... Poza tym wyjeżdżam na dłużej. Z powrotem do Paryża chyba nawet tam zostanę. Na zawsze. Po prostu chciałem zobaczyć przyjazną twarz, kogoś za kim tęsknie już od dawna, ale... Ale okazało się że ta osoba zwyczajnie... Nie istnieje. Żegnaj Bliss czy kimkolwiek teraz jesteś. Czymkolwiek.

- To tylko urodziny Rose. Urodzin Flavii nie ma. Nikt nigdy ich nie obchodził, nikt nie wie kiedy jest ten dzień... Flavia to tylko taka nikomu nie potrzebna istotka, zawsze stojąca gdzieś z boku, patrząca na uśmiechających się radosnych ludzi z własnym sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Flavia... nie istnieje.

Wbiła spojrzenie w miejsce w którym spodziewała się jeszcze zobaczyć aleksową twarz jednak pokój był pusty. Chłopiec odszedł, został tylko jej nowy przyjaciel na którego była skazana. Śmiał jej się prosto w twarz z tymi iskierkami radości w oczach.
Jednak Ktoś nic nie mówił, po prostu się śmiał bo był zwycięzcą. Później przychodził do niej jeszcze kilkakrotnie tylko po to by dalej się śmiać lub tańczyć. Z radości.

***

Carolinowe usta były rozciągnięte w uśmiechu. Brunet wskazywał jeden z wielu wzorów zawieszonych na ścianie. Chciał żeby to było coś wyjątkowego, w końcu miało zdobić jego ciało już do końca życia.
Wszechobecny papierosowy dym jeszcze bardziej podrażniał jej suche gardło jednak z przyzwyczajenia na to nie reagowała. Wskazała palcem jeden ze znaków który przypadkiem zobaczyła. Odpowiedzią na nieme pytanie był jeszcze większy uśmiech rozciągający się na twarzy chłopaka.

Dziewczyna wpatrywała się w swoje odbicie. Próbowała się przyzwyczaić do widoku czarnego serca wytatuowanego tak by zakryć bliznę zdobiącą jej powiekę. Już tylko ona przypominała o wypadku o którym nie chciała pamiętać...
Poczuła dotyk długich delikatnych palców na swojej dłoni. Otworzyła przymknięte na chwile powieki i uśmiechając się spojrzała w lustrzane odbicie ciepłych ciemnozielonych oczu. Przez krótką chwilę jej spojrzenie powędrowało kilkadziesiąt centymetrów niżej. Jak zwykle bała się o swoją małą tajemnice jednak całe jej ciało wydawało sie tonąć w o wiele za dużych ubraniach. Tak naprawdę powinna komuś powiedzieć, przynajmniej jednej zaufanej osobie a było ich tak wiele w całym domu...
- Hej, nie smuć się- usłyszała miły dla ucha szept nad swoim uchem. - Będzie dobrze tak? Nieważne co złego się stało i jak bardzo to boli, musisz o tym zapomnieć.
Pokiwała tylko głową jednocześnie odganiając łzy. Pamiętała jak po raz pierwszy usłyszała te słowa kilka lat temu od znacznie młodszego chłopca który już kolejny raz znalazł ją wcześnie rano skuloną na placu zabaw ze śladami zamarźniętych łez na policzkach. Mimo że było wtedy bardzo zimno to za każdym razem zdejmował kurtkę, okrywał nią ich dwójkę i po prostu siedzieli i patrzyli się przed siebie. Odezwał się dopiero gdy któregoś dnia ledwo ją obudził. Gdy wtedy otworzyła oczy zobaczyła przerażoną twarz chłopca po której spływały łzy... Bał się ją stracić mimo, że tak naprawdę nawet się nie znali...

- Już nie dbasz o moje życie tak jak jakiś czas temu? Nie zamierzasz mi mówić że powinnam zacząć je szanować?

Zapytała wpatrując się w wyciąganego z kieszeni papierosa. Nie wiadomo dlaczego przypomniało jej to rozmowę którą przeprowadzili w wieku jedenastu lat.

- Miałaś wtedy rację. To twoje życie i możesz robić z nim co chcesz.

- Najwyraźniej zamieniliśmy się zdaniami.

Zaśmiała się, ale był to sztywny śmiech. Udawany. Bo teraz to nie było już tylko jej życie, musiała zadbać o tą małą istotkę znajdującą się w niej...
Uśmiechnęła się wychodząc na świeże powietrze wolne od wszechobecnego w pomieszczeniu dymu.

- Chcesz powiedzieć że przestajesz pić i palić?

Ze śmiechem pokręciła przecząco głową i wbiła to radosne spojrzenie w chłopaka który udawał zdziwienie.

- Nie, nigdy. Pamiętasz przecież jak chcę umrzeć prawda? Po prostu... chwilowo chcę zrobić sobie przerwę.

Kolejne kłamstwo. Ale prawda też nie była dobra, nie zawsze choć w tym wypadku powiedzenie jej mogłoby jej pomóc. Tylko że... wtedy to byłoby naprawdę a teraz przynajmniej mogła udać, że to tylko głupi sen. Że Phoenix żyje i wciąż się do niej uśmiecha. Może nawet, że jej brzuch jest wciąż tak samo płaski jak zawsze. Mogłaby się nawet pokusić o myśl że dalej ma pięć lat, siostrę, matkę...
Czasami, w nocy śniło jej się że to prawda, ale w tych snach to nie było tak idealne jak miało być. Coś psuło wymarzony obraz i sprawiało, że chciała wrócić do prawdziwego świata. Idealność pozbawiała wyimaginowany świat idealności.

***

Uwielbiała śnić o szmaragdowym świecie. Jeszcze do niedawna każdego dnia czekała na sen by kolejny raz się w nim zanurzyć. Ale teraz... teraz potrafiła nie spać przez kilka dni tylko po to by sen nie zniszczył idealności tego nowego świata.
W ostatnich dniach noc kojarzyła jej się tylko z koszmarami. Zawsze zaczynały się tak samo pięknie i radośnie, ale wystarczyło kilka minut by jej ręce splamiły się krwią. Krwią ukochanego chłopca.
Bała się spojrzeć w szmaragd jego oczu by sen nie okazał się prawdą.
Udawała szczęście. Choć nie, była naprawdę szczęśliwa. Byłaby gdyby nie strach.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Przynajmniej starała się uśmiechnąć, bo wyszedł jej tylko grymas. A powinna się cieszyć, w końcu to był ten dzień. Dzień na który czekała od miesięcy. W końcu się wyswobodzi od swojego sobowtóra, od Mailin która nigdy nie powinna się pojawić w jej życiu po raz drugi. W końcu gdy opuszczała Wenecję dziewczynka nie żyła...
Wielokrotnie zastanawiała się czy to nie sen lub halucynacje, ale gdyby tak było tylko ona widziałaby blondynkę.
Chyba, że cały ten świat był snem. Nie chciała tego, nie wtedy kiedy w końcu była naprawdę szczęśliwa...
Uśmiechnęła się krzywo do swojego odbicia. Nie była już tą samą małą dziewczynką którą do niedawna widywała w lustrze. Już nawet nie pamiętała tamtej osoby choć dopiero przestała nią być. Rozległo się głośne pukanie do drzwi jednak stała w miejscu  jeszcze przez chwilę, dopóki dźwięk się nie powtórzył.
Z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem otworzyła drzwi i zobaczyła w nich chłopca ze swoich snów.

- Jer... jesteś już. - uśmiechnęła się nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Udała zainteresowanie nieistniejącym brudem leżącym na podłodze byle tylko nie patrzeć w te oczy. Oczy które kochała i nienawidziła jednocześnie.  
-  Jesteś już gotowa? - przez kilka pełnych milczenia patrzył się na nią. - Hej... Rose nie smuć się, będzie dobrze, tak? W końcu będzie tak jak powinno być.
Chłopak się uśmiechnął i chwycił ją za rękę. Dziewczyna zdawała się tego nie zauważyć. Jedynie uśmiechnęła się krzywo do niego i wyszła z domu nawet nie zamykając za sobą drzwi.

Po twarzy dziewczynki spływały drobne łzy zostawiając co sobie wyraźne smugi.


†††

Taki tam rozdział, nic specjalnego, w dodatku strasznie krótki i beznadziejny . Nawet nie wiem czy ma sens i czy coś wnosi... 
A tą całą nominację do Libster Awards opublikuję jak znajdę jeszcze 6 czy 7 blogów które mi się spodobają :) Chyba, że tego nie trzeba publikować... Niech ktoś mi powie, proszę.

5 komentarzy:

  1. Dość długo Cie nie było, ale cieszę się, że wróciłaś;) Zdążyłam się stęsknić za Twoim wyjątkowym stylem i umiejętnością opisywania przeżyć w tak ujmujący sposób. Rozdział smutny, ale u Ciebie jakoś mi ten smutek nie przeszkadza. Ma w sobie coś refleksyjnego, zawsze sprawia, że na chwilę się odrywam od rzeczywistości. Pierwszy akapit... Ciekawa narracja i pojmowanie świata przez Flavię. No i smutne... A jednocześnie prawdziwe, bo przecież popsutych dusz na świecie jest wiele. Caroline też jest jedną z nich... Przedstawianie człowieka przez Ciebie ma w sobie coś magicznego. Narracja, opisy uczuć... Bezwzględnie je uwielbiam. I nie mów, że to nic specjalnego. Dla mnie każdy rozdział jest wyjątkowy, bo masz po prostu talent poruszania ludzi. Pozdrawiam serdecznie i liczę, że niedługo coś nowego sie pokaże [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisanie niczego było dla mnie udręką więc ja też się cieszę z tego powrotu :)
      Te wszystkie słowa są tak miłe, że aż nie wiem co powiedzieć. Mam nadzieję, że zwykłe proste dziękuję, takie prosto z serca, wystarczy.
      No może rzeczywiście nie powinnam pisać że to nic specjalnego. Po prostu jedyny fragment z którego jestem zadowolona to ten z Flavią...
      A następny rozdział, prawdopodobnie nowego opowiadania planuję dodać dopiero za miesiąc.

      Usuń
  2. Ja tam opublikowałem, ale co z tego będzie... :D

    Przeczytam innym razem, ostatnio w ogóle się zapusciłem z twoim opowiadaniem - http://let-rainfall.blogspot.com/ - pojawił się kolejny (między sesjowy) rozdział, zapraszam serdecznie :)

    Mam nadzieję, ze nie masz mi za złe ciągłego spamowania. W następnym tygodniu (o ile pozaliczam to), powinienem miec chwile wolną XD

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam nawał pracy. Nie czytałam wcześniej twoich tworów z tego działu. Bo bardziej byłam zaciekawiona nowym opowiadaniem, ale przeczytałam ten post między kartkami wspomnień i jestem zachwycona. Nie wiem w sumie o co chodzi. kim jest pustka, złoty chłopak, niejaka Flavi, ale kurdę, tak pięknie piszesz to opowiadanie, że szok. Poprzednie oczywiście też były świetne ale to, ten post, przeszedł moje oczekiwania. mam nadzieję, że następny post też będzie z tego opowiadania!
    Buziak step-to-hell
    Ps. Wiem, praktycznie nic nie napisałam o treści, ale nie jestem w stanie przewidzieć co się stanie dalej. muszę chyba poczytać sobie wcześniejsze kartki wspomnień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wiem co powiedzieć kiedy słyszę słowa zachwytu na temat rozdziału który, przynajmniej moim zdaniem, mi nie wyszedł.
      Od wakacji próbuję się zająć jakąś podstroną z wyjaśnieniami ale jakoś nie miałam na razie czasu... Może kiedy w końcu będę miała własny komputer to mi się uda (czyli już niedługo).
      Jeśli chodzi o ps. to nic nie szkodzi, ja też często nie wiem co napisać o treści jeśli coś mi sie podobało.
      Następny rozdział będzie niestety z nowego opowiadania a planuję go dodać za niecały miesiąc.

      Usuń