Informator

- Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw komentarz z adresem bloga lub numerem gg.
- SPAM możecie zostawiać gdziekolwiek, i tak czytam każdy komentarz przed jego opublikowaniem.

Pozdrawiam

piątek, 19 października 2012

Rozdział 24 (Między Kartkami Wspomnień)

"A życie to naiwna gra"*


Dziewczynka podskoczyła przestraszona dźwiękiem pukania. Przecież wszyscy wyjechali, prawda? Słyszała dźwięk silnika... Zresztą dlaczego ktoś nagle po tygodniu zdecydował się do niej pukać? Chłopiec na pewno powiedział wszystkim by tego nie robili, że to nie pomoże bo ja... Co ja zrobiłam?
Podeszła do drzwi niepewnie, nieufnie.
- Tak? - zabrzmiał dziwny głos dopiero po chwili zdała sobie sprawę że należał do niej.

- Otworzysz mi drzwi Flav? Na pewno... Na pewno jesteś spragniona. - to był głos złotego chłopca. Nie uciekł, wrócił do niej. Nie bał się. Przekręciła kluczyk w zamku i pozwoliła mu wejść. Cieszyła się że nie miała siły przesunąć tych wszystkich mebli z powrotem pod drzwi i teraz nie musiała się ich pozbywać.
Alex już nie rozglądał się po pokoju lecz patrzył gdzieś w dal, jakby przebijając się wzrokiem przez Flavię. Patrzył w kąt, pomyślała dziewczynka spuszczając wzrok. Bała się że znów usłyszy przerażony krzyk złotego chłopca i tym razem straci go na zawsze. Uśmiechnęła się i rzuciła mu w ramiona ciesząc się bijącym od niego ciepłem.

- Flav... Bliss, ja... Pozwolisz mi zrobić tu porządek? Te meble i tak ci nic nie dadzą, ktoś musiałby otworzyć drzwi, a nikt tego nie zrobi...

- Pustka... - wyszeptała śnieżna dziewczynka wczepiając się mocniej w ciepłą alexową skórę. Patrzyła gdzieś w dal wystraszonym wzrokiem jednak pozbawionym tej dzikości sprzed tygodnia.

- Meble nic nie zmienią Flav. Jeżeli już wejdzie to przedrze się też przez nie. - powtarza smutnym głosem cały czas gładząc jej drżące ciało po plecach. - Możemy zmienić kolor ścian jeśli chcesz. Na jakiś ładny, ciepły, słoneczny kolor. - uśmiechnął się tym razem patrząc się już w zlęknione ukochane oczy. Pokiwała głową i starała się by jej usta wygięły się w jak najprawdziwszym uśmiechu. Wyszedł z tego grymas, ale i tak to docenił.
Podał jej butelkę wody którą przyjęła dziękując mu i ostrożnie łykając każdą kroplę wody. Dziewczynka zrobiłaby wszystko by uszczęśliwić i przeprosić chłopca. Tak długo płakała po tym jak odszedł. Nie chciała by znowu odchodził. Nie chciała być sama. Bo kiedy była sama Pustka miała większe szanse by ją dosięgnąć. Wtuliła się w ramiona złotego chłopca i otoczył ją cały jego piękny blask. Był najcudowniejszą tarczą obraniającą ją przed całym złem tego świata. Uśmiechali się do siebie, a blask jego uśmiechu wydawał się być jaśniejszy od blasku słońca. Rozświetlał cały jej świat pogrążony w mroku pozostawiając tylko ciemny kącik który nigdy już nie zaświeci prawdziwym światłem. Chyba że chce ją zniszczyć. Zniszczyć najmniejszy element jej samej który był na tyle ważny że utrzymywał pokruszone serce w całości.
Chciałabym być szczęśliwa jednak powoli uodparniam się już nawet na ból. Boję się co się stanie kiedy nie będę nic czuć. Czym się stanę?
Na razie jestem Flavią, za kilka miesięcy skończę czternaście lat a jednak zdążyłam już spędzić jakiś czas w szpitalu psychiatrycznym i gdyby nie wszystkie moje starania by ukryć kolejne rany ten czas znacznie by się wydłużył. Mam siostrę i ojca których nie widziałam odkąd opuściłam Paryż i przyleciałam do Kanady, do rodziny mojego ojca której nigdy wcześniej nie poznałam. Jednak oni mnie tam nienawidzili sprawiali że robiłam to czego nie powinnam. Tworzyłam nowe rany na swoim ciele. W końcu uciekłam, uciekłam do chłopca którego poznałam w szpitalu i kochałam całym sercem a mimo to wciąż go raniłam. Na początku było pięknie. Znów umiałam się uśmiechać, ale później chyba się przestraszył i porzucił mnie. Moje miejsce zajęła Pustka, jego przybrana siostra. Chowałam się w swoim kącie przed nią i całą resztą świata. Unikałam światła, stałam się... dzika. A później znów pojawił się w moim pokoju, wtedy po raz pierwszy od miesięcy naprawdę udało mi się zasnąć. Czułam się bezpiecznie w ramionach złotego chłopca jednak przestraszyłam się że znów mnie skrzywdzi. Wypędziłam go, ale on przyszedł jeszcze raz... Obejmował mnie swoimi ramionami zmieniając mój świat w coś bezpieczniejszego. Był taki kochany!
To właśnie była moja historia. Pominęłam jednak tak wiele rzeczy, osób. Jedną z nich nazywałam Śmiercią. Pytacie dlaczego? Nie wiem, a raczej nie pamiętam. Nie chcę. Śmierć już jakiś czas temu nagle zniknęła z mojego życia. Tak po prostu. Bardzo mi jej brakuje bo zapełniała lukę która powstała gdy opuściłam siostrę.
Ale to była moja skrócona historia, taka pozbawiona wszelkich uczuć dzięki którym możnaby było mnie zrozumieć. Suche fakty. Scenariusz filmowy.
A gdybyście oglądali teraz film zobaczylibyście jakąś nędzną istotkę skuloną w ramionach chłopca który wydaje się idealny i nikt nie potrafi zrozumieć dlaczego trzyma w ramionach tą brudną, zakrwawioną postać. Dlaczego w ogóle TO dotyka skoro TO nie powinno nawet istnieć.
Odpowiedź... Nie istnieje. Nawet ona nie potrafi tego zrozumieć. Pozbawiona wszelkich uczuć zapomniała czym jest to uczucie i jak się nazywa jednak dzielnie stara się go uszczęśliwić. Nie wiedząc czym jest szczęście.
Jedyne co wie to to że życie jest jedynie naiwną grą*. Zdążyła się tego nauczyć przez lata.
Myślimy że jesteśmy wolni, że możemy robić wszystko czego zapragniemy, ale używając tej wolności wciąż trzymamy się wyznaczonych reguł i boimy się je przekroczyć. Jesteśmy czyjmiś marionetkami w tej grze, ale wciąż wmawiamy sobie że to nieprawda. Udajemy. Wszyscy chcą udawać i wszyscy nieświadomie to robimy.
To my jesteśmy aktorami w tej grze.
Spojrzała prosto w czekoladowe tęczówki złotego chłopca i uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuje.
Powiedziała cicho, jeszcze raz delikatnie obejmując go ramionami. Wpatrywała się w niego jak zaczarowana, pochłonięta widokiem istoty idealnej.
- Za co Bliss?
On również ją przytula, delikatnie jakby miała się pokruszyć po mocniejszym uścisku, a ona dalej się uśmiecha wciąż wpatrując się w alexowe oczy.
- Za to że jesteś, że nie uciekłeś... Za wszystko to co dla mnie zrobiłeś. Kiedykolwiek.
Zostawia ślad swoich suchych ust na jego policzku i w końcu go puszcza. Podchodzi do okna i wbija swój pusty wzrok w pokryty bielą świat. Wychudzone ciało drży z zimna które tak nagle je ogarnęło. Śnieżna dziewczynka czuje w sobie jedynie pustkę. Mimo że się starała, mimo że rozmawiali to i tak byli od siebie oddaleni, odrębni. Bała się pokazać mu swoją prawdziwą historię którą ukrywała nawet przed sobą.
Chciała by odejść by już nigdy nie skrzywdzić chłopca. Była jedynie zepsutym przedmiotem ze złamanymi częściami których już nie można naprawić. Była jedynie bezużytecznym przedmiotem który tylko kurzy się na szafce, zajmuje na niej miejsce i czeka na ten dzień kiedy ostatecznie trafi do kosza.
Patrząc w okno widzi niewyraźne odbicie chłopca który krząta się po całym pokoju zbierając leżące na podłodze rzeczy.
- Alex... - chłopiec unosi głowę z pytaniem w oczach - Nie musisz tego robić. To mój bałagan i ja powinnam się nim zająć.
Podchodzi do niej ściskając coś w dłoni. Wpatruje się w nią smutnymi oczami. Jak zwykle powiedziała coś źle. Łączy ich dłonie w jedną i uśmiecha się do niej.
- Chcę ci tylko pomóc, Flav. Możemy to zrobić razem...
W odpowiedzi dziewczynka tylko śmieje się i kręci głową. W jej oczach zbierają się łzy.
- Jesteś zbyt dobry Alex... Zbyt dobry dla mnie i całego świata.
Pozwalając łzom dalej płynąć chowa głowę w jego ramionach. Wciąż boi się że zaraz zniknie a to wszystko okaże się tylko zbyt pięknym snem Pustki.
Kiedy była sama przypominała sobie każde słowo wypowiedziane przez alexowe usta. Kiedy jest się samotnym słowa są święte. Starałam się nauczyć nienawiści do niego, gubiłam się we własnych błędach powoli umierając. Śmierć wydawała się dobrym rozwiązaniem, kończyła cały ten ból... Jednak pojawił się złoty chłopiec zabraniając jej odchodzić.
Położył trzymany przedmiot na parapecie przed nimi. Pod potłuczonym szkłem ramki można było zobaczyć trzy uśmiechnięte twarze. Dwie podobne do siebie, o lekko opalonej skórze z brązowymi włosami i piwnymi oczami. Trzecia wydawała się obca, była kilkuletnią dziewczynką o bladej skórze i blond włosach z cudownymi niebieskimi oczami które wydawały się być fragmentem nieba.
Kolejne łzy spłynęły po flaviowym policzku. Śnieżna dziewczynka już kolejny raz schroniła się w bezpiecznych ramionach chłopca.

- Nie możesz wiecznie trzymać tego w sobie. Kiedyś będziesz musiała powiedzieć prawdę na głos bo nie mówienie jej... cię niszczy a ja... Ja tego nie chcę Bliss.

- Ale... Teraz? Nie mogłabym zrobić tego później? - dziewczynka z nadzieją wpatruje się w czekoladowe oczy jednak znajduje w nich tylko odmowę, smutek i prośbę o przebaczenie. Wskazuje palcem na najstarszą kobietę na zdjęciu. - To moja mama. To zdjęcie było zrobione jakieś dziewięć lat temu, wtedy jeszcze wszystko wydawało się być takie... idealne. A teraz... Zresztą sam wiesz, byłeś ze mną na cmentarzu w Paryżu... Ta dziewczynka - flaviowy palec powędrował do drobnej blondyneczki. - To moja siostra. Miała wtedy trzy latka, nie znała prawdy o otaczającym ją świecie i mam nadzieję że nadal jej nie poznała. Nie wiem bo od tak dawna z nią nie rozmawiałam, ostatni raz był wtedy... wtedy na cmentarzu... - robi krótką przerwę by otrzeć łzy. - Rose jest dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie i zawsze będzie mimo że gdyby nie ona to wszystko... nigdy nie miałoby miejsca. Tak bardzo mi jej brakuje... Chciałabym móc jeszcze raz zobaczyć tą jej słodką twarzyczkę, te rozmarzone oczy i usłyszeć jej głosik.
Alexowe ramiona zaciskają się mocniej na drobnych ciałku w pocieszającym geście. Patrzą sobie w oczy i nagle nie potrzebują słów bo już wiedzą co drugie chce powiedzieć.
Dziewczynka na chwilę spuszcza wzrok i sięga do kieszeni. Wyciąga z niej kawałek papieru złożonego kilka razy. W ciszy go rozkłada i kładzie na parapecie obok ramki.
- To jest inna najważniejsza osoba. Czasami nawet myślę, że ważniejsza od Rose... Bo jest dla mnie przez ten cały czas nawet jeśli ją krzywdzę. Nazywa się Alex i... Myślę że bardzo dobrze go znasz. - brunetka wciąż ze spuszczonym wzrokiem milknie bojąc się reakcji chłopca jednak po chwili na nowo znajduje się w jego uścisku wypełnionym radością. Bez problemu unosi dziewczynkę by potem nieśmiało złożyć krótki pocałunek na flaviowych ustach.
Złoty chłopiec promienieje. Roznosi swój magiczny blask. Pokazuje go całemu światu bo chce żeby cały świat wiedział jakim jest szczęściarzem.
Gdy już patrzą na siebie bojąc się reakcji drugiego tworzy się cisza. Cisza której nikt nie chce słuchać, którą każdy chce czymś wypełnić. Dziewczynka łączy ich dłonie przez chwilę jeszcze się w nie wpatrując.
- Chodź Alex. Pomożesz mi tutaj posprzątać prawda?
Widząc alexowy uśmiech śnieżna dziewczynka również promienieje. To światło chłopca odbija się lśniących białych płatkach. Ich spojrzenia łączą się na chwile i znów prowadzą tą cichą rozmowę której szczegóły znają tylko oni.

***

Wpatrywali się w ściany lśniące drobinkami złota. Raz po raz wdychali niemiły zapach farby który mimo otwartego okna nie chciał zniknąć.
Teraz dziewczynka mogła mieć złotego chłopca zawsze przy sobie i to wywołało na jej twarzy uśmiech. Pociągnęła go za sobą na podłogę i uniosła chustę przykrywającą małą ucztę którą dla niego przygotowała. Chciała robić wszystko co mogłoby przywołać uśmiech na jego twarzy. Teraz się uśmiechnęła i sięgnęła po jedną z kanapek leżących na talerzu. Sama myśl o jej zjedzeniu przerażała ją jednak tak bardzo chciała odzyskać chłopca...
Powoli przełknęła pierwszy kęs i jeszcze wolniej sięgnęła po następny jednak wciąż się uśmiechała do wpatrującego się w nią chłopca. Miała ochotę się skrzywić, nie podobał jej się smak posiłku chociaż właściwie nie było w nim nic co mogło nie smakować.
Dziewczynka popchnęła talerz w stronę chłopca jednak on wciąż wpatrywał się w prosto przed siebie i siedział nieruchomo.
Flaviowa ręka sięgnęła po termos i nalewając herbaty do kubków schyliła się jak najniżej tak żeby włosy zakrywały spływające po policzkach łzy. Nie chciała żeby chłopiec widział jak płacze.
Chciała żeby w końcu było szczęśliwie. Myślała że w końcu będzie dobrze i łzy nie będą już musiały płynąć, ale znowu jej nie wyszło, jeszcze raz zepsuła wszystko co wcześniej naprawiła. Uciekła bo tylko to potrafiła dobrze robić.

Flaviowe nogi zbierały po schodach i na chwilę się zatrzymały by dziewczynka mogła założyć na nogi buty. Zapięła sweterek i wybiegła na pokryte śniegiem podwórko. Dziewczynka nie czuła zimna jedynie przerażający ból gdzieś tam w jej małym popękanym sercu. Nogi niosły ją w nieznane miejsce które od razu pokochała. Chcąc pozbyć się bólu zaczęła nucić starą melodię którą kiedyś nuciła jej mama. Była piękna, najpiękniejsza na świecie i sprawiała, że wszystko inne znikało. Tylko ona, taniec i dźwięki muzyki, tylko to teraz istniało.
Tańcząc dziewczynka miała przed oczami twarz złotego chłopca wypełnioną pustką. Z jego postaci nagle, w ciągu krótkiej sekundy wyparowało całe ciepło którego zawsze było w nim tak dużo i właśnie to ją bolało. Była pewna że kolejny raz go skrzywdziła a przecież miało być inaczej. Miało być pięknie, szczęśliwie... Jak w bajce. Ale przecież bajki nie są prawdziwe, tylko ona jest zbyt naiwna by przestać wierzyć, że naprawdę będzie dobrze...
Taniec zakończył się upadkiem. Gdy śnieżna dziewczynka zbliżała się do ziemi wydawało jej się że wśród rzędów krzeseł dostrzegła czyjąś postać jednak później stwierdziła że to tylko wyobraźnia płata jej figle.
Postać z wyobraźni była piękna, idealna ale tak podobna do niej... Siedziała cicho nie chcąc nikomu przeszkadzać i tylko patrzyła. Obserwowała świat i ludzi którzy nawzajem siebie wyniszczali.

Śnieżna dziewczynka podniosła się z podłogi wpatrując się w miejsce w którym widziała dziewczynkę. Nie było jej. Uciekła. Ciekawe przed czym uciekała...
Przed światem? Przed nią? Właściwie to teraz nie ważne, już jej nie ma...

Flaviowe nogi zaprowadziły swoją właścicielkę do wyjścia a potem niosły ją przez całe miasto w miejsca których nawet ona nie znała. Gdy niebo stało się niemal czarne i pojawiły się na nim pierwsze gwiazdy po raz kolejny poczuła w kieszeni wibracje telefonu. Wyciągnęła go i przez chwilę wpatrywała się w ekran. Zabawna muzyczka jeszcze kilka razy się powtórzyła zanim w końcu nacisnęła zielony przycisk.

- Bliss! Gdzie jesteś? Wszyscy się martwią...

- Jestem pod domem Alex. - odpowiedziała dziewczynka pustym, jakby obojętnym głosem. W kącikach jej oczu zaczęły się zbierać łzy.

- Co? Ale... Dlaczego nie wejdziesz Bliss? - w głosie chłopca było słychać niepokój. Widziała jak z okna swojego pokoju wygląda na ulicę jednak nie mógł jej zobaczyć.

- Ja... Nie chcę. Nie mogę cię już dłużej ranić... Myślę że już pora to zakończyć.

- Co? Ale... Bliss o czym ty mówisz?

W głosie złotego chłopca słychać było zdziwienie, ból. To jego serce znowu pęka przeze mnie, pomyślała.

- Żegnaj Alex. Szkoda że to musiało się tak skończyć.

Nie rozłączyła się, po prostu rzuciła telefon i zaczęła biec. Nie w żadnym określonym kierunku, po prostu przed siebie. Stopami obutymi w trampki śnieżna dziewczynka zostawiała ślady w świeżym śniegu. Teraz znowu miała przy sobie jedną z niewielu przyjaciółek. Ucieczka zawsze przychodziła w najbardziej odpowiednim momencie.

Flavia czuła na sobie spojrzenia obcych ludzi. Widziała palce skierowane w jej kierunku i słyszała śmiech wydobywający się z gardeł niektórych pieszych. Teraz nie zwracała na to uwagi, teraz liczyło się tylko żeby znaleźć się jak najdalej od chłopca, by nie mogła go już więcej zranić.
w tej chwili dziewczynka nie czuła nawet zimna ani nie zdawała sobie sprawy z całkowicie przemoczonych butów.

Zatrzymała się niemal na drugim końcu miasta przed dużym, znajomym budynkiem. Tak musiało być, pomyślała, prędzej czy później musiałabym tu wrócić. Dziewczynka powoli otworzyła jedno ze skrzydeł starych drzwi i schroniła się przed zimnem w ciepłym budynku.

- Co tu robisz dziecko? Gdzie są twoi rodzice? - jakaś pielęgniarka do tej pory siedząca za stolikiem wstała i zaczęła iść w jej stronę. - Mój Boże! Co ci się stało i kto w ogóle pozwolił ci wyjść z domu w takim stroju?

Kobieta już trzymała ją za rękę i ciągnęła w stronę ciepłego kominka.

- Nie mogę wrócić do domu. - zaczęła śnieżna dziewczynka tak cichym głosikiem że pewnie roztopił się gdzieś w powietrzu zanim dotarł do odbiorcy. - Nie mogę już stąd wyjść bo to za bardzo boli. Mnie i innych ludzi. Nie chcę już nigdy więcej go skrzywdzić... Zasługuje na kogoś lepszego...

- Jak się nazywasz dziecko? - pielęgniarka chyba nie słyszała jej słów. Niech tak będzie.

- Jestem Flavia, Flavia de Riviera. - tym razem mówiła głośno. Dziwnie głośno bo jeszcze nigdy wcześniej tak nie mówiła. - Chodziłam tu na kontrole... wciąż powinnam chodzić. Przeprowadziłam się tutaj z Paryża. Na pewno pani coś znajdzie w tym stosie papierów na biurku. - uśmiechnęła się lekko i zaczęła się wpatrywać w płomienie ognia. Przypominało jej to o dzieciństwie kiedy wraz z rodzicami siedziała wieczorami w salonie. Ogrzewani przez płomienie śmiali się, żartowali i opowiadali sobie różne historie. Ale to było kiedyś, pomyślała. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś bo już nie ma nikogo kto opowiadał by zabawne historie i tej drugiej osoby która o odpowiednie porze zaganiałaby siostry do łóżka.

- Flavia? Doktor czeka na ciebie na piętrze. Podobno wiesz do którego pokoju masz się udać. - pielęgniarka uśmiechnęła się do niej pocieszająco jednak w jej oczach było współczucie którego nienawidziła.


†††

* tytuł rozdziału jak i zaznaczony później fragment to fragment tekstu z pierwszego nagłówka bloga gdy ten był jeszcze pod starym (pierwszym) adresem. Ciekawe czy ktoś to zauważył i pamięta? Zresztą chyba do niego wrócę jak tylko go znajdę.

Bardzo się starałam by ten rozdział był szczęśliwszy, ale chyba mi nie wyszło. Nie umiem inaczej chociaż to wydawał się być taki szczęśliwy dzień. Czasami boję się tego co się ze mną stało przez pisanie tego opowiadania. Osobę która dzięki niemu powstała chowam głęboko w sobie i pokazuje właściwie tylko wam.
A i przepraszam za ten cały narracyjny śmietnik jaki tu utworzyłam. I jeszcze raz dziękuje za każde wasze ciepłe słowo które razem wyczarowują na mojej twarzy uśmiech.

I na koniec muszę sobie pogratulować bo po raz pierwszy od dłuższego czasu napisałam coś dłuższego niż 3 wordowskie strony! Jestem dumna z tych 2881 słów które nagryzmoliłam i mam nadzieję że kolejny rozdział będzie jeszcze dłuższy.

5 komentarzy:

  1. Napisałaś pod moim ostatnim postem, że czekasz na kolejne opowiadanie, więc informuję, że właśnie się pojawiło. :)

    Pozdrawiam. (Zlodziej-Mysli)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te Twoje komentarze tak mi podwyższają samoocenę, że to powinno być karalne! ;)
    Uwielbiam ludzi, którzy mnie rozumieją.

    OdpowiedzUsuń
  3. To takie leciutkie, na kształt bajki. Chłopcy, dziewczynki. To kochane. I wiesz, takie wyraźne, dotkliwe. Cieszę się, że mam Cię w tym miejscu. Rzeczywiście rozdział dłuższy niż zwykle, chociaż nie wiem czy mnie pobijesz :P Niestety u mnie nie jest to nic pozytywnego. :P
    Kurczę, wiesz jakie jest na to określenie? Ładne. Ładne słowa, ładne postacie, akcja, opisy. Wszystko takie ł a d n e. I podziwiam Cię za to, że piszesz t a k dojrzale, będąc ode mnie młodszą o ileś tam czasu... też tak bym chciała! Pisz dalej i trzymaj się, miłego tygodnia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam ten twój komentarz już któryś raz i już właściwie nie wiem co czytam przez łzy. Łzy szczęścia za które bardzo ci dziękuje bo chyba pierwszy raz płaczę ze szczęścia to wspaniałe uczucie...
      Ja też się bardzo cieszę, że mam tu Ciebie i że te kilka lat temu odnalazłam Wyrwane Kartki. Jestem pewna że nie nigdy nie napiszę czegoś tak wspaniałego i długiego jak ty, w moim wydaniu byłoby to niezwykle nudne :)
      Ja wiem, że to wszystko jest właśnie ł a d n e. Na razie, bo ja niestety już wiem jak to wszystko się skończy. Od początku wiedziałam.
      I na koniec ci tylko powiem, że wspomniane już Wyrwane Kartki zaczęłaś pisać czy publikować (bo tego nie wiem) w tym samym wieku co ja to opowiadanie, wydaje mi się że obie piszemy podobnie dojrzale.

      Również życzę miłego dnia (czy raczej wieczoru teraz). Osobiście czekam na coś nowego na "Śmietniku" i jeszcze raz dziękuje za twoje piękne słowa :)

      Usuń
  4. Hmm... Az nie wiem co powiedzieć, naprawdę. Jestem osobą strasznie emocjonalną. Dlatego nie bardzo myślałam podczas czytania. Po prostu wciągnęłam się w to duchowo i tyle. Na chwilę przeniosłam się w całkiem inny świat. Świata ulotnego niczym baletnica tańcząca w srebrnej pozytywce. Nie wiem, dlaczego do głowy przyszła mi akurat pozytywka, ale czytając, cały czas miałam ją gdzieś w głowie. Potrafisz naprawdę oczarować człowieka słowami. To rzadki dar. Oczami duszy dzięki Tobie widzę ten opisany świat - trochę podobny do jabłka w lukrze, które wewnątrz okazuje się zgniłe. Uczuciowość Flavii, jej rozterki i postrzeganie samej siebie jest mi bardzo bliskie. Ja siebie często nazywam zepsutą lalką... I ten marionetkowy świat... Uderzyłaś w jeden z moich ulubionych motywów. Co mam Ci powiedzieć? Tu nie potrzeba słów. Ale dziękuje za to, że piszesz, dzięki czemu czasem mogę poczytać sobie dusza, nie tylko oczami. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń