Informator

- Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw komentarz z adresem bloga lub numerem gg.
- SPAM możecie zostawiać gdziekolwiek, i tak czytam każdy komentarz przed jego opublikowaniem.

Pozdrawiam

piątek, 7 września 2012

Rozdział 22 (Między Kartkami Wspomnień)

"Muszę odejść. Na zawsze, choć przecież wciąż oddycham.... Choć wciąż go kocham. Tak bardzo."


Budzę się jak co noc, otoczona przez ciemność i potwory ze snów kryjące się w niej.

- Odejdź!

Krzyczę raz po raz w pustkę błądząc po niej wzrokiem. Gdy to robi już nie zasypiam.
Przebudzona w nocy skupiam się, na wszystkich którzy mnie ranią. W ciemności błyszczą czekoladowe oczy. Twarz chłopca przesłonięta przez brązowe włosy wroga.
Pisze listę celów w swojej nagłej niemocy. Chcę zwrócić się do starej przyjaciółki o kocich oczach, tej nazywanej śmiercią. Już się jej nie boję, wiem że i tak kiedyś by mnie złapała. Czasami myślę nawet że byłaby błogosławieństwem. Więc niecierpliwie czekam aż się pojawi.

- Zostaw nas w spokoju! Jesteś sama! Odejdź!

Krzyczę nieświadomie w pustkę która teraz przybiera kształt brunetki.
Oddycham. Głęboko. Głośno. Niespokojnie. Zastanawiając się nad każdą skradzioną cząsteczką tlenu. Czy aby na pewno tego potrzebuję? Może jest ktoś inny kto lepiej wykorzystałby zabrane powietrze? Kto bardziej by go potrzebował i w tej chwili oddał by życie?
Pustka jest kłamcą który mnie oszukał.
Moje serce zabiło, niespokojnie, głośno, z oddali. Czy to potrzebne? Może jest ktoś inny kto lepiej wykorzystałby popękane serce? Może by je skleił i nigdy by go już nie zniszczył? A może... Może jest ktoś kto lepiej wykorzystałby tą krew płynącą w żyłach? Nie pozwalałby jej bez powodu wypływać z cięć na skórze... Oczyściłby ją z tego całego bólu i smutku a ja mogłabym już wiecznie śnić nie bojąc się Pustki...
Teraz jestem sama. Opuszczona przez wszystkich. To moja perfekcyjna broń. Może to dziwne ale nie czuje się samotna. Wystarczy mi muzyka w uszach i już świat staje się piękniejszy.
Żyję bez celu, jestem sama. Oddycham ale moje kości są potrzaskane. Czuję się jak ptak z połamanymi skrzydłami który mimo wszystko może latać, ale nie ma z tego żadnej przyjemności ani korzyści. Każdy drobny ruch boli.
Jestem kłamcą. Muszę odejść. Na zawsze, choć przecież wciąż oddycham.
Zamykam oczy. Nie otwieram ich nawet gdy słońce zakrada się przez niczym nie zasłonięte okno. Nie robię tego gdy słyszę wołanie z kuchni, ani później gdy chłopiec puka do drzwi i obojętnym głosem wypowiada głośno moje imię. To wszystko jest takie puste.
Nie wychodzę już od dłuższego czasu. Ostatni raz zrobiłam to jakiś tydzień temu. Udałam, że jem wigilijny obiad. Zostawiłam rozdłubane, nie ruszone jedzenie na talerzu i wróciłam do pokoju. Wcześniej zamykałam się w nim od razu po powrocie ze szkoły do domu i wychodziłam tylko by odebrać swoją nigdy nie ruszoną porcję jedzenia. Wszystko by zachować pozory.
Dzisiaj... Dzisiaj nie chciałam wychodzić w ogóle.
Uśmiechnęłam się słysząc odjeżdżający samochód lecz uśmiech zniknął gdy usłyszałam kroki na schodach.

- Flavia... Co się dzieje? Porozmawiasz ze mną?

Głos kobiety był delikatny. Zawsze była uśmiechnięta, roześmiana. Nie chciała jej krzywdzić. Mogłaby skrzywdzić każdego tylko nie ją. Przyjęła ją pod swój dach bez słowa. Nie pytając się o nic... Bo tak chciał jej syn, bo tak bardzo ją kochał a ona zrobiłaby wszystko by go uszczęśliwić. Kochał ją? Raczej nienawidził, uciekał rozbijając kruche flaviowe serce na jeszcze drobniejsze kawałeczki.

- Ja... Przepraszam - wyszeptała głosem ochrypłym od braku płynów. Wczoraj rano skończyła jej się ostatnia butelka wody. Za bardzo bała się Pustki by opuścić bezpieczny kąt i napełnić ją. - To nie twoja wina. Nie przejmuj się mną...

- Ale... czy coś się stało?

Próbowała wejść. Bez skutku. Nikt nie może wejść bez jej pozwolenia.

- Świat. Życie. Ludzie. Powietrze... To wszystko... To i inne rzeczy, zebrane razem... sprawiają że boli.

- Mogę... mogę ci jakoś pomóc?

Głos kobiety był niepewny, drżący. Bała się. Bała się jej! Wszyscy się mnie boją... A wy? Wy się mnie nie boicie?

- Mi nie można pomóc. To samo przejdzie, kiedyś... Musi. Ale nie przejmuj się mną. Jestem tylko głupią istotką jakich jest pełno na tym świecie. Udaj że mnie tu nie ma. To łatwe, Flavia... wyszła.

Zasnęła.
W dzień sen był bezpieczniejszy. Wtedy Pustka nie była w stanie jej dosięgnąć. Szczególnie teraz gdy była tak daleko...
Ze wszystkich stron otoczyła ją miękka ciemność. Mogła poczuć jej delikatny dotyk na skórze. Ciemność przypominała jej o tak wielu rzeczach... Była prawdziwą przyjaciółką która towarzyszyła jej całe życie. Czasami bolała, ale znacznie częściej pozwalała jej od tego bólu uciec.
Uśmiechnęła się przez sen. Ucieczka była jej drugą najlepszą przyjaciółką. Ona też pomagała jej gdy bolało. Przemawiała do dwóch kruchych kończyn gdy tylko ktoś wyrządził jej krzywdę. Mówiła im że mają biec, jak najdalej. Prosto przed siebie, gdzieś gdzie nikt jej nie zna. By zacząć żyć od nowa i skończyć gdy znów zaboli. Tyle że teraz jej nie było. Odeszła i zabrała wszystko, każdą możliwość. Kazała jej cierpieć, a ona nie mogła nie posłuchać tak samo jak jej nogi nie mogły zostać w miejscu.
Otworzyła oczy krzywiąc się gdy spojrzały wprost na słońce. Wstała chwiejąc się, szybko chwyciła krawędź parapetu. Na ośnieżonym trawniku siedziała samotna postać, Pustka. Wpatrywała się gdzieś przed siebie nie zauważając reszty świata. Była sama. Chłopiec zniknął...

- A... Alex?

Wychrypiała. Upadła bez sił czując uderzenie dopiero po dłuższej chwili.
Gdzie jesteś? Ja... To tak bardzo boli... Pomóż, proszę...
Nie wypowiedziała tych słów. Zasnęła w morzu własnych łez. Własnego bólu i smutku, plamiąc podłogę kolejną dawką krwi.

Obudziła się. Nie, obudziło ją walenie. Chciała je zignorować. Nigdy nie chciała czegoś tak bardzo... Ale... To był on, chłopiec. Zmienił się. Chciał jej z powrotem.

- Flavia?

Usłyszała zachrypnięty głos. Jak długo już tam stał? Nie długo, usłyszałabym.

- Tak? Wejdź...

Odpowiedziała równie zachrypniętym głosem. Znacznie słabszym niż pamiętała. Coś zabłysło w oknie przed nią.

- Otwórz okno Flav.

Usłyszała cichszy, spokojniejszy głos. Wyciągnęła drżącą rękę i użyła resztki sił by wykonać polecenie. Gdy do środka wpadło lodowate powietrze opadła na podłogę. Pojawił się ciemny kształt podświetlony od tyłu światłem księżyca. Nie powiedział nic, po prostu wyciągnął z wiszącego bezwładnie na ramieniu plecaka butelkę wody. Odkręcił ją i powoli przechylił nad spierzchniętymi ustami. Gdy dziewczynka przestała pić rozejrzał się po pomieszczeniu.

***

Przez chwilę, krótką chwilę wpatrywał się w górę stworzoną z mebli blokującą wejście.
Potem jednak wrócił spojrzeniem do drobnej osóbki leżącej obok bez sił. Objął ją najdelikatniej jak umiał i posadził ją sobie na kolanach. Wydawała się być z porcelany.
Czekoladowe oczy błądziły po płytkich ranach biegnących przez całą długość szczupłych ramion. Pogładził je delikatnie, jakby chcąc je usunąć. Rozczesał skołtunione włosy. Dotknął zapadniętego policzka bojąc się że skóra pod jego palcami pęknie.
Chciałby trzymać teraz w ramionach tamtą dziewczynkę. Tą którą poznał i która zajęła tak ważne miejsce w jego rozsypanym sercu. Uśmiechnął się delikatnie wspominając tamten dzień wciąż nieświadomie dotykając pokrytych zaschniętą krwią ramion dziewczynki.

***

Dotyk delikatnych palców ją uspokoił. Sprawił, że ciemność przed oczami zamieniła się w delikatną biel a chwilę później ta biel wypełniła się złotą mgłą. Z tej mgły wyłoniła się ukochana twarz o czekoladowych oczach. Z uśmiechem na twarzy wpatrywał się w nią, ciągle. I co dziwne, wcale jej to nie przeszkadzało, a nie lubiła czuć czyjegoś wzroku na swoim ciele. Przyprawiało ją to o szaleństwo.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi do chłopca i chwyciła jego wyciągniętą dłoń. Szli przez biało-złotą krainę w milczeniu, z uśmiechami na ustach. Zatrzymali się dopiero wiele godzin później gdy do okna pukało popołudniowe słońce odbijające się od milionów drobnych kryształków leżących niemal wszędzie.
Dziewczynka wbiła wzrok w dwie złączone dłonie, jej i chłopca, tworzące jedną całość. Uniosła je lekko do góry i wpatrywała się w nie, podświetlone słońcem. Piękne.

- Bliss

Zaśmiała się i spojrzała na niego. Już wiedziała z czym jej się kojarzy to imię. Dla czego jest takie piękne.
Chłopiec wypowiadał je tak jakby mówił o kryształkach śniegu oświetlonym słońcem. On był słońcem, a ona była śniegiem. Bez niego była pusta, biała, zimna... Nietrwała.
Ucałowała go w policzek który po chwili pokrył się rumieńcem. W oczach w które mogłaby wpatrywać się godzinami pojawiły się złote iskierki. Iskierki w kolorze złotej mgły.

- Wody?

Zapytał chłopiec sięgając do swojego plecaka. Wyciągnął z niego pełną butelkę i kilka pojemników z jedzeniem. Rozstawił to wszystko przed nią odsuwając się o kilka centymetrów. Dawał jej wybór.
Chwyciła butelkę i skryła się w kącie. W mroku którego nie mógł oświetlić nawet złoty chłopiec.
Podszedł do niej, schylił się i dotknął zadrapania na jej policzku.

- Mogę coś dla ciebie zrobić?

- Nie... Zostaw!

Odtrąciła dłoń błądzącą po ranie. Skuliła się w sobie, zakryła twarz gęstymi, długimi włosami. Jego dotyk piekł zamarźnięte ciało.
Muszę odejść. Na zawsze. Choć przecież wciąż oddycham... Choć wciąż go kocham. Tak bardzo.

- Idź już Alex. Zostaw mnie w spokoju, to nic nie da. Ja... I tak odejdę... Już odchodzę.

Flaviowe usta wykrzywiły się w parodii uśmiechu a czekoladowe oczy złotego chłopca wypełniły się łzami. Długie paznokcie śnieżnej dziewczynki wbijały się powoli w policzek tworząc na nim kolejną ranę.
Ciszę wypełnił wrzask przerażenia pochodzący z alexowego gardła.

xxx

Koniec... To nie miało być tak. Miało być szczęśliwie do końca. Jeszcze będzie, na pewno. Obiecuję i dziękuje wam wszystkim za każde słowo. Gdyby nie wy już dawno bym się poddała.

A i chyba zrezygnuje jednak z pisania "Zakazanej Róży" próbowałam pisać od nowa, ale nie dość że nie mam żadnych pomysłów to jeszcze zapomniałam o czym to miało by.

PS. O terminach w których opublikuję kolejne rozdziały możecie się dowiedzieć z listy w pasku bocznym. Na razie będę publikować co dwa tygodnie, może w tym czasie zdążę coś napisać.

PS2. Jeśli możecie to bardzo proszę  o obserwowanie mojego bloga. To chyba wszystkim ułatwi życie. Jeśli ktoś nadal chce żebym go informowała osobiście to niech napisze w komentarzu.
A no i jak tam szkoła? (czy tylko ja jestem już zmęczona tym pytaniem? I samą szkołą?)

Pozdrawiam.

10 komentarzy:

  1. Oj nie tylko Ty jesteś zmęczona szkołą. To, jak ogranicza moją wolność, naprawdę mnie zabija. A co do rozdziału... Naprawdę poruszający. Sama nie wiem, co powiedzieć. Biedna Flavia... Czuje się jej ból. Takie zagubienie, zapętlanie... Naprawdę dobrze to oddajesz. I Alex, który wyraźnie cierpi... No niewesoły rozdział, ale pełen wyrazistych emocji, co mnie bardzo ujęło. Zmusza, by chwilkę przystanąć i się zastanowić. Tak po prostu. Jak zawsze jestem pod wrażeniem. Ja tak nie potrafię... Pozdrawiam i już nie mogę się doczekać NN [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam pewna czy dobrze opisałam to co chciałam, w sumie to nie byłam pewna co chciałam napisać, ale jak się okazało udało mi się!
      Ugh ja też nie mogę się doczekać aż opublikuję kolejny rozdział i boję się że do tego czasu napiszę już drugie tyle. Dla mnie to w pewien sposób straszne.
      Dziękuję za te wszystkie miłe słowa!

      Usuń
  2. Jestem pod wielkim wrażeniem, bo z rozdziału na rozdział jesteś coraz wspanialsza i taka... intensywniejsza. Wiesz, mam ochotę się schować z moimi śmieciami. Dziękuję za każdą wzmiankę o mnie, to kochane. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia o jakich śmieciach mówisz nie raz się zdarzało że po przeczytaniu twojego rozdziału musiałam kasować wszystko bo do niczego się nie nadawało.
      Och i nie ma za co, zasługujesz na nie :D

      Usuń
    2. W takim razie żałuję, że tyle wspaniałego tekstu wyrzucono prze mnie... a jednak czuję się wyjątkowo, lubię to uczucie. :3

      Usuń
    3. To zdecydowanie nie był wspaniały tekst. Spokojnie mogłabym go porównać do moich pierwszych "dzieł" które najchętniej wymazałabym z pamięci... hmm to dobre uczucie, cieszę się, że się tak czujesz :D

      Usuń
  3. Rozdział cudowny. Flavia i moja empatia za mocno się zgrywają dzisiaj... Wyszło to bardzo fajnie, melancholijnie i po prostu tak... "refleksyjnie i spokojnie", a najlepsze w tym, ze jest tu tyle emocji, ze po prostu wysiadam... <3



    [SPAM]
    Chciałbym Cię serdecznie zaprosić na swojego bloga z FF o TVD (http://dusze-cieni.blogspot.com).
    Właśnie opublikowałem nowy rozdział (21), niemniej piszę przede wszystkim dlatego, że stworzyłem zupełnie nową zakładkę, której na próżno szukać w innych FF tego typu, a przynajmniej nie tak rozbudowaną!

    Nazwałem to swoją "Mitologią". Widzisz, moja historia pierwszych istot nadnaturalnych sięga znacznie dalej niż zostało przedstawione to w serialu. Choć jeszcze o tym nie pisałem w szczegółowy sposób, to na pewno poruszę te kwestie.

    Zdobyłem się na to, by skonstruować w MsP "drzewo genealogiczne" swojej najstarszej rodzinki, a także przybliżyłem to trochę poprzez streszczenie jednego z konstruowanych przeze mnie mitów.

    ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś już drugą osobą która mi mówi że "wyszło refleksyjnie" odnośnie tego opowiadania, a ja sama dopiero niedawno zdałam sobie sprawę że to prawda. Powiedzmy że po to to jest żeby pisać o emocjach.


      Och i w końcu może jednak zabiorę się za czytanie tego dzieła. Od dłuższego czasu planuję jego przeczytanie i jak do tej pory mi to nie wychodziło. Jeśli chodzi o zakładkę i to co do tej pory zdążyłam zobaczyć to... po prostu gratuluję świetnej roboty.

      Usuń
    2. Hahaha. Bo emocje są na topie ;)

      Bierz się bierz ;) Bo ja mam kolejny spam :P http://let-rainfall.blogspot.com/

      Usuń
  4. No to jestem. (:

    OdpowiedzUsuń