Informator

- Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw komentarz z adresem bloga lub numerem gg.
- SPAM możecie zostawiać gdziekolwiek, i tak czytam każdy komentarz przed jego opublikowaniem.

Pozdrawiam

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 20 (MKW)

"Ale nie mógł tego zrobić choć... tak bardzo ją kochał."

Myślałam...
Zresztą nie ważne. Nie teraz gdy ty tak po prostu...
Po tych wszystkich miesiącach kiedy...

Dziewczynka nie zwracała uwagi na ciemnoczerwoną wijącą się drogę którą krew torowała sobie po jej ręce by w końcu zostawić trwały świat na jasnym dywanie.
Wpatrywała się w widok za oknem. To piękne miejsce które jej wtedy pokazał. Ich miejsce.
Ile to już minęło? A tak, miesiąc. Tak niewiele czasu a tak bardzo się zmienił. Z dnia na dzień zwracał na nią coraz mniejszą uwagę. Teraz było go stać tylko na "Cześć Flavia" każdego ranka i "Dobranoc" skierowane do każdego z mieszkańców domu.
Znowu odchodził i jak zwykle zabierał ze sobą całe jej szczęście. Potem wróci i będzie oczekiwać, że dalej będzie jego. A ona... ona tak jakby nic się nie stało rzuci się mu w ramiona.
Bo uniesienie ciężaru utracenia go na zawsze to dla niej za dużo.
Jej organizm z wyprzedzeniem zaczął wprowadzać ją w rzeczywistość bez niego podając jej ostre przedmioty. Zupełnie jakby myślał, że to będzie mniejszy ból.

Hahaha. Czy coś takiego istnieje?

***

Chłopiec o czekoladowych oczach wyciągnął rękę w stronę ciemnowłosej postaci. Starał się by drżenie ręki ustąpiło a do oczu przestały napływać łzy smutku.
Ciemna brew powędrowała do góry nadając twarzy pytający wraz.

- Ja... Chciałbym ci coś pokazać Kath... Pewne miejsce.

W pewnym momencie jego głos załamał się na dłużej. Chłopiec wykrzywił usta w nieśmiałym uśmiechu.
Dziewczyna z uśmiechem na ustach chwyciła jego rękę i wstała z krzesła pozwalając mu by ją prowadził.
Dlaczego nie trzymał teraz ręki Bliss? Razem by się śmiali, może nawet na jej twarzy pojawiłby się uśmiech, taki prawdziwy. Może świeże rany zestarzałyby się i w końcu zniknęły a kolejne już nigdy by się nie pojawiły? Ale nie mógł tego zrobić choć... Tak bardzo ją kochał.

- Jesteś jedyną osobą którą tu przyprowadziłem - wyszeptał chłopiec odsłaniając brunetce oczy. Minął tylko miesiąc odkąd powiedział to samo Bliss, ale... Ale o niej musiał zapomnieć. To już koniec bajki. Zabawy w miłość.

- Dlaczego mi to mówisz? Myślałam, że...

Przerwał jej.

- Musiałem po prostu przemyśleć parę rzeczy. To wszystko.

Usiadł na lekkim podwyrzszeniu i pociągnął dziewczynę za sobą

- Tu jest strasznie zimno! - dziewczyna wydała z siebie piskliwy dźwięk. Alex się skrzywił.

Bliss siedziałaby bez słowa i wpatrywałaby się w odległy kraniec rzeki. A on po chwili by się do niej dołączył. Nic by im nie przeszkadzało, po prostu patrzyli by przed siebie rozmawiając bez słów.
Chłopiec niepewnie zdjął kurtkę i wręczył ją ciemnowłosej. Przez chwilę wpatrywał się w okno na wprost. Wydawało mu się że dostrzegł tam błysk flaviowych oczu. Uśmiechnął się lekko. Dopiero teraz usłyszał śmiech dziewczyny.

- Alex, to urocze, ale nie wysilaj się dobrze? Po prostu zostaw mnie w spokoju i przyprowadź tu tą całą Flavię, jej to się na pewno spodoba.

Dziewczyna odeszła, a on został sam. Już na zawsze. Chociaż nie... potem wróciła i stwierdziła, że mogą udawać razem.
Rozmawiali, śmiali się. Na początku trochę bardziej jako brat i siostra. Później... później było już inaczej. Czasami wzrok czekoladowych oczu na dłuższą chwilę zatrzymywał się na oknie pewnego pokoju za każdym razem widząc w nim nieruchomą postać.
"Przepraszam" szeptał wtedy i znów wracał do twarzy swojej towarzyszki. Do innego świata. Świata pełnego śmiechu i rozmów. Bez troski i codziennego wypatrywania nowych ran na chudej ręce.
Choć wiedział, wiedział że gdyby był teraz z nią. Gdyby to jej śmiech słyszałby teraz to byłoby inaczej. A jego uśmiech nie byłby sztuczny.

- Strasznie tu zimno.

Wyszeptał nagle. Śmiech ucichł a dziewczyna wstała. Przez chwilę stała i wpatrywała się w niego tak jakby miała go zaraz uderzyć. Odeszła. Chłopiec skierował spojrzenie w stronę jej pokoju. Ona też odeszła. Stracił wszystko. Dopiero teraz uświadomił sobie, że gdy wpatrywał się w tamtą stronę u jego boku pojawiała się Bliss.
Ta Bliss którą poznał. Ze spuszczonym wzrokiem, ubrana w jeden ze swoich za dużych na wychudzone ciało sweterków który zasłaniał głębokie, wciąż nie zagojone rany. Pamiętał jak wtedy wchodziła do mojego pokoju, lekko speszona. Nieśmiała. A po chwili zaczęła się uśmiechać. Usmiechała się całą sobą. Wpatrywał się w iskierki rozbawienia w jej oczach i sam też się uśmiechał.
Już wtedy zajęła ważne miejsce w jego sercu i mimo, że nie było do końca sklejone po pewnym czasie je rozbiła. I teraz zrobiła to znowu. Mocniej. Tysiąc... Nie, milion razy mocniej.
Spojrzenie czekoladowych oczu chłopca jeszcze raz, choć na chwilę uniosło się by spojrzeć w puste okno.

***

Minął kolejny miesiąc, a powietrze z dnia na dzień było zimniejsze. Dziewczynka o blond włosach opatuliła się szczelniej grubym swetrem i uśmiechnęła się do swojego sobowtóra. Z znudzeniem wysłuchiwała paplaniny nauczyciela nie mogąc się doczekać aż stąd wyjdzie.

- Co dzisiaj robimy?

Tuż koło ucha rozbrzmiał szept delikatnego głosu. Podniosła głowę i przez chwilę chciała się roześmiać jednak w porę zorientowała że to niewłaściwe.

- Zapytaj się dziewczyn. Mnie nie będzie... - na chwilę zamilkła. Kącik ust powędrował do góry widząc minę dziewczyny. - Mailin, bardzo mi przykro, ale mam własne życie i nic nie daje ci prawa mi go odebrać.

Uśmiechnęła się lekko, wstała i wyszła słysząc słowa nauczyciela "Możecie się spakować.". Nie było jej już w budynku szkoły gdy tamta wybiegła z sali przeklinając cicho pod nosem. Gdy sobowtór zbiegał po schodach przed szkołą ona już przebijała się przez tłum w autobusie uśmiechając się jeszcze szerzej widząc twarz ozdobioną fiołkowymi tęczówkami i okoloną pasmami włosów w odcieniach od ciemnego brązu przez rudy do jasnego brązu. Chwyciła bladą rękę i ścisnęła ją delikatnie, jakby bojąc się że postać do której należała rozpłynie się w powietrzu.

***

Uśmiechnęła się, lekko ściskając phoenixową rękę leżącą tuż obok. Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w migające za oknem drzewa oświetlone światłami samochodu. Wymieniła spojrzenia z przyjaciółką siedzącą przed nią, jej wzrok na chwilę zatrzymał się na złączonych rękach jej i kierowcy po czym już na dłuższą chwilę połączył się ze spojrzeniem niebieskich oczu Phoenixa. Drugą ręką odruchowo chwyciła się za brzuch jakby bojąc się że ktoś zobaczy ukryte pod materiałem za dużej bluzki jego lekkie zaokrąglenie.
Ktoś coś powiedział. Wszyscy się zaśmiali. Na chwilę spojrzenie brązowych oczu kierowcy powędrowało na dwójkę siedzącą z tyłu by się uśmiechnąć.

Przed oczami miała tylko biel światła.
W uszach zabrzmiał huk i krzyk.
Potem nastała ciemność i ból. Znowu.

***

Muszę popracować nad wyjaśnieniami żebyście wiedzieli kto jest kim, ale to dopiero jak wrócę. Ogólnie po powrocie do domu będę musiała zająć się blogiem.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że kiedyś będę musiała naprawdę pożegnać wszystkie te cudowne osoby które tu stworzyłam. Nie wiem czy mi się to uda tak łatwo wykonać bo taka Flavia na przykład już dawno zaczęła żyć własnym życiem. Na szczęście musi upłynąć jeszcze trochę czasu.

A "flaviowe oczy" i "phoenixową rękę" dedykuję Khaari Virta (nie wiem czy to się jakoś odmienia). I tak się nad tym zastanawiając to one istnieją. W ten sposób można określić jakikolwiek kolor który przypomina kolor oczu jakiejś osoby (Flavii na przykład) ;D

W przygotowaniu trzy nowe opowiadania. To znaczy na razie wszystko obmyślam i już wiem że jedno z nich zostawię sobie na książkę (jeżeli miałabym taką wydać) ale na razie musiałabym zmienić prolog. Nikt nie wyda książki z takim prologiem w kraju takim jak ten.

PS. Wydaje mi się albo cześć "od autorki" jest dłuższa od całego rozdziału.

4 komentarze:

  1. Czemu tak krótko? Naprawdę to opowiadanie wciąga, a Ty mi je tak dawkujesz buu... No dobra, przestaję, ważne, że piszesz. Rozdział cudny jak zawsze i szkoda, ze się już skończył. Skąd Ty masz taki dar, żeby pisać rzeczy tak wzruszające? I głębokie, a to nie każdemu się udaje. Flavia... Każdy Twój bohater ze swoimi uczuciami jest tak prawdziwy. Sytuacje są tak prawdziwe, a opisane w sposób magiczny. Nie mam słów i tyle. Końcówka mnie zaciekawiła. Czyżby wypadek? mam nadzieję, że NN pojawi się szybko. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  2. http://let-rainfall.blogspot.com/ nowy rozdział.

    Przeczytam i skomentuję na dniach, bo nie mam dziś czasu, ani chęci, by dalej siedzieć przed monitorem. Nareszcie jako taka pogoda zawitała w te wakacje i idę korzystać ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zdecydowanie trudno usiąść choć na chwilę przed komputerem kiedy w końcu pojawia się słońce.

      Usuń
  3. Ze strasznym opóźnieniem, ale wreszcie przeczytałam ten rozdział i jak zwykle jestem zadowolona :) Lubię to, że akcja dzieje się krótko, a jednocześnie jest pełna emocji i ciekawa.
    Cóż, ja również bardzo przywiązałam się do swoich bohaterów i mogłabym każdemu z nich napisać niemalże całą historię :) To chyba jedna z zalet tworzenia czegoś swojego.
    Pozdrawiam
    PS Kolejne straszne opóźnienie, ale: u mnie jedenasty, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń