Informator

- Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw komentarz z adresem bloga lub numerem gg.
- SPAM możecie zostawiać gdziekolwiek, i tak czytam każdy komentarz przed jego opublikowaniem.

Pozdrawiam

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział 8 (Między Kartkami Wspomnień)


Osłabione ciało resztkami sił wdrapywało się na szczyt schodów. Dojście do końca było jak wejście na jakiś wysoki szczyt czy dotarcie na planetę na której nigdy nie stanęła ludzka noga.
W poszukiwaniu wyznaczonej mi klasy zaczęłam rozglądać się dookoła co chwile biorąc głęboki oddech by wyrównać bicie serca które w tej chwili biło do rytmu galopujących koni.
Wchodząc do klasy przywołałam uprzejmy i lekko nieśmiały uśmiech, przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w ostatniej pustej ławce.
Mój wzrok niemal natychmiast skierował się ku jedynej osobie która w tak krótkim czasie zyskała i straciła moje zaufanie. Wbiłam paznokcie w dłonie by powstrzymać ich drżenie i starałam się skupić na słowach nauczyciela.

Nauka była czymś co robiłam dla mamy. To jej zawsze zależało na tym by otrzymywać dobre oceny a później zacząć rozwijać swoją pasje.
Moja dłoń zawisła nad zeszytem jakby wahała się czy postawić ostatnią kropkę czy zostawić miejsce na ewentualne dokończenie historii. Kiedy jednak ręka skierowała się ku kartce zrobiła to z wręcz niewyobrażalną prędkością a w miejscu powstania kropki miałam również dziurę.
Wybiegłam z sali równo z dzwonkiem.

Nie byłam w stanie oddychać w klasie. Zupełnie jakby ogromny ciężar naciskał na moje płuca.
Na korytarzu powietrze było inne, jakby lepsze. Udało mi się zaczerpnąć dużą garść powietrza zanim korytarz zapełnił się innymi uczniami.
Cała moja klasa skierowała się na dół, do sali gimnastycznej gdzie miały się odbyć dwie ostatnie lekcje.
Powoli schodziłam po schodach a mimo to i tak byłam zmęczona na samym dole. Tam stała i uśmiechała się do mnie dziewczyna która prawdopodobnie chodziła ze mną do klasy.
- Poprosili mnie żebym na ciebie poczekała. Jestem Aimee- dziewczyna się do mnie uśmiechnęła, tym razem szerzej.
- Flavia- odparłam sucho i ruszyłam powoli za nią nie odzywając się ani słowem i udawając wsłuchanie w radosny szczebiocik Aimee. Wiedziałam że cieszy się z tego że może przy kimś w końcu rozwinąć swoją paplaninę. Żadnej z nas nie przeszkadzało to że ja jej praktycznie nie słucham. Potrzebowałam takiej znajomej której nie interesowała moja historia. Wiedziała doskonale że w razie potrzeby jej powiem choć trochę.
Aimee potrzebowała tylko znać moje imię i nic więcej.
Od czasu do czasu pytała mnie tylko o zdanie na jakiś temat który tak naprawdę mnie nie interesował.
Na przykład do jakiej agencji modelek powinna się zgłosić.
Każdy przecież wiedział że Aimee kiedy tylko stąd wyjdzie zostanie modelką. A prawda była taka że powinna wyjść już dawno. Właściwie nigdy nie powinna tu trafić.
- Słuchasz mnie?- zapytała lekko już zdenerwowana. Zgadywałam że zdążyła już kilka razy powtórzyć ostatnie zdanie.
- Przepraszam, trochę się zamyśliłam.- uśmiechnęłam się i odłożyłam sztućce na pusty talerz.
- Nie ma sprawy, każdemu to się zdarza. A teraz choć już. Za pół godziny wyjeżdżamy. Wyjazdy nie odbywają się codziennie.
Z kolejną dawką energii którą brała nie wiadomo skąd pociągnęła mnie w stronę drzwi.

***

Delikatne dźwięki wydobywały się spod moich palców. Za każdym razem kiedy zaczynała wsłuchiwać się w muzykę znikąd pojawiała się nagle pomylona nuta.
Na czubkach długich bladych dłoni pojawiły się czerwone strużki skapujące powoli na podłogę.
Na równie bladej twarzy pojawił się delikatny uśmiech kiedy dźwięki znów były poprawne. Ręka zawisła w powietrzu jakby zastanawiając się czy grać dalej zanim oczy dostrzegły postać opierającą się o framugę drzwi.
- To była ulubiona piosenka twojej mamy...
Na ojcowskich ustach zakwitł smutny uśmiech lekko zabarwiony szczęściem? Może dumą?
Dziewczynka równierz uśmiechnęłam się do niego kiedy ten objął mnie swoim ramieniem. Skuliła się na kanapie obok i położyła się na jego piersi by wsłuchać się w jego oddech. Pamiętała jak kiedyś pozwalało jej to się uspokoić i przemyśleć kilka rzeczy.
Ale teraz... Teraz oddech był mniej miarowy niż kiedyś. Serce człowieka który kochał ją najbardziej na całym świecie raz biło szybciej, a raz zwalniało. Zupełnie jak jej własne. Chciała wspomnieć ojcu by może się zbadał ale... Z jakiegoś powodu się zawstydziła.
Wsłuchiwała się więc w ten niepokojący dźwięk udając że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Dziękuję- wyszeptała cicho bojąc się nagle że później nie będzie miała już okazji. Nie była pewna tylko za co dziękuje. Prawdopodobnie chodziło o tak zwany całokształt.
Podniosła głowę unosząc też ciężar długich, niemal czarnych włosów.
Niezwykle promienny uśmiech został posłany w stronę ukochanego człowieka którego nikt nigdy nie mógłby zastąpić.
Papierowe dłonie chwyciły gryf gitary. Drobne paluszki calineczki na chwilę zabłądziły wśród fałszywych dźwięków powodując potok niezwykle magicznych odczuć.
Uśmiech uwielbienia pojawił się na zmęczonej twarzy mężczyzny tworząc siateczkę drobnych zmarszczek.
W niewielkim pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka jednocześnie piękna i raniąca uszy. Cicha i głośna. Spokojna i szybka.
Drobne palce przemykały niepewnie, jakby uciekając, po strunach.
Niepewny uśmiech pojawiał się i znikał z ust dziewczyny a słowa piosenki były śpiewane bez użycia głosu a jedynie wykorzystując wargi.


Słowa były niepotrzebne. Słowa raniły bardziej niż cokolwiek innego. Właśnie dlatego tak rzadko ich używaliśmy. Teraz, wiedząc że niewiele czasu nam zostało chciała to zmienić, ale ta zmiana wydawała jej się straszna, dziwna.
Wraz z ostatnią nutą piosenki rozbrzmiał słabszy niż kiedykolwiek wcześniej, głos ojca.
Dłonie przez chwilę jeszcze błądziły leniwie po strunach w końcu natrafiając na tę odpowiednią.
Starała się zachować podzielną uwagę i oprócz gry i cichego śpiewu koncentrowała się również na słowach ojca.
- Robisz coś dzisiaj wieczorem- na siłę zobojętniony głos brzmiał potwornie sztucznie w jego ustach.
- Wiesz przecież. Jules zorganizowała mi ten krótki koncert.- odparłam z szerokim uśmiechem.- teraz powtarzam sobie melodie.
- A może... Mógłbym przyjść...
- Tato, na pewno cię zaproszę, ale dzisiaj po prostu... nie mogę.
Zwiesiła ze wstydu głowę bojąc się reakcji ojca.
- Zaproszę cię na pewno. Wtedy będziesz już miał dość mojej gry.- uśmiechnęła się smutno.
- Ale na pewno przyjdę i chętnie cię posłucham na scenie, zawsze to jakaś odmiana.
Mężczyzna się zaśmiał i potargał w żartach jej włosy.
- Tatooo...- jęknęła wstając by schować gitarę do pokrowca.
- No już dobrze, nie zatrzymuje cię. Mam nadzieję że koncert się uda!
Krzyknął jeszcze za nią gdy wybiegała w pośpiechu z domu.

***

Zaraz bo zamknięciu drzwi przez blondynkę wdrapała się na parapet. Nareszcie chwila samotności, mała przerwa od ciągłej paplaniny o jakiś bzdurach.
Od dłuższego czasu zaczynałam tęsknić do mojej pierwszej paczki ze szpitala. Kilka razy w drodze na stołówkę chciałam zapukać do JEGO pokoju. Przeprosić i poprosić o wybaczenie i ponowne przyjęcie do grupy. Tęskniłam a tęsknota wypalała kolejną dziurę w moim sercu. Drobne łzy spływały po policzkach utwierdzając mnie w przekonaniu że nie mogę dłużej czekać.
Ale ciągle się wahałam, bałam się reakcji chłopaka i swojej własnej na jego odpowiedz.
Choć tak naprawdę bałam się odrzucenia, bałam się że moje serce kolejny już raz po prostu...
Umrze.

Nie chciałam ranić... Jules.
Nawet przed sobą nie potrafiłam przyznać że chodzi o mnie, że jestem zwyczajną... Egoistką.

***

Uśmiechnęłam się do swojego niewyraźnego odbicia w szybie. W odbiciu moich oczu można było zobaczyć okrągłą tarczę księżyca.
Ten widok mnie zainspirował, pomógł dokonać decyzji w końcu postanowiłam zrobić coś za czym tęskniłam od tak dawna.
Niemal natychmiast zerwałam się z miejsca i w miarę moich możliwości niepostrzeżenie wymknęłam się z pokoju by równie cicho ruszyć korytarzem.

***
Nie wiem czy się śmiać czy płakać...
Dodam po prostu że już dzisiaj
w zakładce "Bohaterowie"
pojawi się krótki opis wyglądu głównej bohaterki
nowego opowiadania.
I tak, właśnie tak, was zostawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz