Informator

- Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw komentarz z adresem bloga lub numerem gg.
- SPAM możecie zostawiać gdziekolwiek, i tak czytam każdy komentarz przed jego opublikowaniem.

Pozdrawiam

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział 6 (Między Kartkami Wspomnień)

Patrzyłam na swoje odbicie z nieznaną mi dotąd nienawiścią w oczach. Spróbowałam się uśmiechnąć żeby móc wrócić do pokoju jednak wyszło to tak sztucznie. Ten uśmiech nie pasował do tych wszystkich emocji które wychodziły na świat wszystkimi porami w mojej skórze, które były wypisane w moich oczach.
Powoli zsunęłam się po ścianie aż do podłogi. W mojej głowie po raz kolejny odtworzyła się TA historyjka. TO małe przedstawienie o moim dotychczasowym życiu. Resztkami świadomości wyczuwałam mokry od łez materiał.
Te puste, wyprane z emocji, oczy patrzyły się teraz na mnie z taką nienawiścią jakby chciały mnie zabić...
Czyjeś ramie, tak sztucznie delikatne przy tych wszystkich emocjach przelewających się przez moje ciało... Czyjeś ramie mocno przyciągnęło mnie do reszty swojego ciała. Czułam na swojej skórze dotyk czyiś rąk które starały się mnie pocieszyć. To były szczere próby a nie takie jak zazwyczaj, puste i wymuszone.Mimowolnie przytuliłam się mocniej do tego kogoś.
Tak bardzo chciałam żeby łzy przestały płynąć. Chciałam w końcu dostrzec twarz tej osoby. Choć wiedziałam kto to jest. Po prostu nie potrafiłam w to uwierzyć.

Przezroczysty kryształek spływający po policzku dziewczyny powoli torował sobie drogę po jej twarzy by w końcu spaść i zmienić się w mokrą plamkę.
Łez nagle zabrakło. Słony wodospad zniknął a rzeczywistość dalej przerażała.
Nawet wszystkie próby pocieszenia przez osobę siedzącą obok okazały się nieudane, jeśli nie powiedzieć „nieprzydatne”.
- Co się stało Bliss? Mogę... No nie wiem... Jakoś ci pomóc?- zapytał się w końcu chłopak ścierając delikatnym palcem kolejną łzę spływającą po policzku brunetki. Jego głos brzmiał tak dziwnie po tej trwającej ponad godzinę ciszy.
- Rose... Ona teraz zacznie udawać że wszystko jest dobrze. Stanie się kimś takim jak ja. Będzie pozerką, zacznie udawać że jest dobrze, że jest szczęśliwą dziewięciolatką... a pod tą pozą prawdziwa Rose zacznie powoli umierać. Każde, nawet najdrobniejsze zło które jej się przytrafi będzie dla niej niczym śmierć kolejnego kawałka jej duszy. Znam to uczucie doskonale. Zaczęło się kiedy miałam dwa lata.
Flavia schowała drobną twarzyczkę pod kurtyną włosów jakby się bała że zostanie skarcona za swoje słowa. Zamiast tego otrzymała nagrodę pod postacią kolejnego szczerego uścisku na pocieszenie.

Trudno jest się przyzwyczaić do zmiany między samotnością a pojawieniem się przyjaciela który tak szczerze cię pociesza. Tym razem jednak okazało się że jest to coś zupełnie oczywistego, całkowicie normalnego. Zupełnie jakby tak właśnie wyglądało całe twoje dotychczasowe życie.

- Chodźmy już.- powiedziała w końcu wstając i otrzepując się z niewidzialnego brudu.- Zdaje się że to właśnie pora obiadowa a ja jestem już trochę głodna.- przywołała na usta do granic możliwości fałszywy uśmiech i pociągnęła za sobą chłopaka. Nie chciała żeby brunet doszedł do głosu, ciągle paplała o bezsensownych rzeczach i dalej go ciągnęła w stronę stołówki. Pod pozą zwyczajnej dziewczyny interesującej się tylko ciuchami i plotkami ukrywał się lęk przed pewnymi słowami. Lęk tak potężny że znów zaczęła okłamywać siebie i osoby na których jej zależało. Mimo że to sprawiało ból.- Nie mów tego. Proszę.- powiedziała tak rozpaczliwym i cichym tonem że nie wiedziała nawet czy chłopak to usłyszał. Odpowiedzią było trwające zaledwie kilka sekund spojrzenie w oczy w którym można było dostrzec słowa „Dobrze, dla ciebie zrobiłbym wszystko”. Wraz z wejściem do stołówki w której panował gwar umilkła i zaczęła się zastanawiać o co mu chodziło. Była niemal pewna że właśnie to chciał jej przekazać... Ale... Przecież za krótko ją znał by tak po prostu stwierdzić „Dla ciebie wszystko”. To nie miało sensu. Nie po niecałym dniu znajomości.
***

Patrzyłam na ojca wielkimi ze strachu oczami. Obserwowałam jak wybiera ciąg cyfer trzęsącymi się ze strachu dłońmi. Niemiły ból w klatce piersiowej prześladował mnie od samego ranka.
- Dzień dobry. - usłyszałam w końcu niepewny głos ojca- Z tej strony...
- Pan Masao?- usłyszałam piskliwy głosik recepcjonistki.
- Tak... To ja. Chodzi o moją córkę. Macie może jakiś termin na dzisiaj? Ona... Źle się poczuła z samego rana i wolałbym żeby została zbadana.
- Ma pan szczęście. Właśnie zwolniło nam się jedno miejsce. Proszę przyjechać za godzinę.- powiedziała uprzejmie kobieta.
-Dziękuję. Do widzenia.- rzucił tata bo teraz jak najszybciej chciał podzielić się dobrymi wieśćmi które już dawno usłyszałam.
- Raczej do zobaczenia. Do zobaczenia panie Masao.
- Dasz radę się szybko przygotować? Zwolniło się jedno miejsce- ojciec wydawał się być taki radosny że nie chciałam mu psuć dobrego humoru.
- Tak tato. Za dziesięć minut wrócę- rzuciłam i zaczęłam wchodzić na górę do mojego pokoju tak szybko jak tylko mogłam mając za towarzysza kłucie w klatce piersiowej. Perspektywa zajęcia miejsca po kimś kto właśnie umarł na tą samą chorobę która dopadła mnie z chwilą urodzenia była okrutna. Nie powinnam była tego robić chociażby po to by uszanować jego śmierć. Uszanować to że kolejna świeczka, choć już słabo świecąca, niedawno się wypaliła.
Zbiegłam na dół z torbą która zawsze stała zapakowana. Na wszelki wypadek jak mówiła mama. Od kiedy jej z nami nie ma zmieniło się tak wiele a jednocześnie tak mało. Wszystko było takie samo a jednocześnie tak... inne.
- Jestem gotowa tato- rzuciłam tym dziecinnym głosikiem. Tak bardzo niepasującym do tych częstych wizyt w szpitalu. Tak niepasującym do ciemności czającej się w sercu i umyśle.
Ojciec wydawał się zamyślony kiedy schodziłam na dół.
- Wiesz... Myślałem twojej matce. I o siostrze. Przypomniało mi się jak kiedyś razem jeździliśmy do kliniki i razem z tobą przeżywaliśmy wszystko.
- Chodźmy tato. Nie wracajmy już do przeszłości. Nie warto marnować czasu na coś co już się wydarzyło.
- Mówisz tak... dorośle.- powiedział tata odpalając samochód.
- Ale nie jestem dorosła. Mam jedenaście lat.- rzuciłam od niechcenia- Wczoraj były moje urodziny. Ciastka, czipsy, napoje gazowane i jakiś film na którym ci zależało. Plus myślenie o mamie i Nicole jako bonus. Wystarczy nam do kolejnych świąt, zapewniam cię.
- Nie liczy się wiek a to co ma się w środku. A ty w środku jesteś już dorosła.- powiedział z uśmiechem odjeżdżając spod domu. Miałam ochotę się zaśmiać. Najwyraźniej tata nie znał mojego środka.


***

Nie jest to najdłuższa rzecz jaką kiedykolwiek napisałam. Najkrótsza zresztą też nie jest.
No cóż, trzeba się cieszyć że w ogóle się pojawiło bo:
1. Mój komputer "nie żyje" od środy
2. Jestem tak potwornie chora że
myślałam że dzisiaj od tego kaszlu wypluje przez przypadek płuca...
No ale jakoś tam żyję i wstawiam nowe rozdziały oraz zaczynam pisać
Rozdział 7. Mam wielkie plany co do tego opowiadania :)
Pozdrawiam, autorka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz