Chodziłam
po moście sprzedając bukiety kwiatów i obserwując biegającą po drugiej
stronie siostrę. Niedługo miała przyjść moja mama by wrócić do
mieszkania naszej chorej babci więc ciągle się za nią rozglądałam.
-Przepraszam-
usłyszałam za moimi plecami znajomy głos- Flavia?- ostrożnie obejrzałam
się za siebie i zobaczyłam przyjaciela mamy.
-Dzień
dobry panu- odpowiedziałam automatycznie- Czy coś się stało?- zapytałam
widząc dziwny wyraz na jego zazwyczaj rozświetlonej uśmiechem twarzy.
- Chodzi o waszą mamę... Czy jest gdzieś tutaj też twoja siostra?- zapytał szybko rozglądając się dookoła.
-Rose
jest tam- odpowiedziałam szybko wskazując palcem na bawiącą się z
kilkoma innymi dziećmi siostrę- Co się stało naszej mamie?- zapytałam
zlękniona kiedy biegłam za nim w stronę Rose.
-Powiem
wam w drodze do szpitala...- powiedział szybko- Weź siostrę i
postarajcie się mnie dogonić, dobrze?- skinęłam głową. Wiedziałam że
oczy mam wielkie ze strachu jednak usiłowałam się uspokoić.
-Rose,
musimy już iść- krzyknęłam do niej- Przypomniało mi się, że mama
prosiła żebyśmy dzisiaj odwiedziły babcię w szpitalu i że poprosi pana
Calviego żeby nam towarzyszył.
Moja siostra szybko się pożegnała i pobiegła za mną.
-Mama nic takiego nie mówiła. Czy coś się stało?- zapytała kiedy doganiałyśmy przyjaciela mamy.
-Mama
jest w szpitalu. Pan Calvi przed chwilą mi to powiedział. Poprosił
żebym po ciebie poszła a potem żebyśmy go dogoniły. Ma nam to
wytłumaczyć po drodze do szpitala...
-Ale
przecież mama nigdy nie chorowała...I nigdy nie skarżyła się na żadne
bóle głowy ani nic takiego...- Zauważyłam że Rose z każdą chwilą jest
coraz bardziej przestraszona.
-Myślę
że mama po prostu nie chciała żeby się o nią martwić...- przerwała bo w
końcu dogoniły Pana Calviego. Teraz zdałam sobie sprawę że wcale nie
chcę słuchać co się stało. Wolałam to zobaczyć na własne oczy gdyż
wydawało mi się że wtedy na pewno uwierzę. Jednak kiedy zobaczyłam mamę
leżącą na szpitalnym łóżku nie chciałam wierzyć ani trochę.
Najdziwniejsze było jednak to że koło niej siedział tata. Trzymał mamę
za rękę i delikatnie ją po niej głaskał. Łzy napłynęły mi do oczu i to
nie tylko z widoku mamy w szpitalnym łóżku. Obie z Rose nie widziałyśmy
taty już od roku kiedy byłyśmy na jego drugim ślubie.
-Zostawię
was tutaj z tatą. Jeśli będziecie czegoś potrzebowały to możecie
zadzwonić.-wręczył mi karteczkę z telefonem.-Mam nadzieję że tata będzie
się wami dobrze opiekować.
Podziękowałyśmy
mu z Rose za to że nas zaprowadził i pożegnałyśmy się z nim szybko po
czym weszłyśmy do sali. Tata spojrzał na nas i od razu zauważyłam że
płakał. Na nasz widok na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do
nas i mocno przytulił
-Dobrze
że jesteście. Mama na pewno by się ucieszyła gdyby was teraz zobaczyła.
Obie wyrosłyście przez ten rok- tata smutno się do nas uśmiechnął
-Co się stało mamie?- zapytała Rose patrząc na nią przez łzy.
- Miała niespodziewany powrót choroby. Od jakiegoś czasu pewnie się nie badała więc się nie spodziewała tego ataku...
-T...To mama była chora?- zapytała wystraszona Rose. Ja podeszłam do łóżka i spojrzałam na jej twarz. Była taka spokojna...
-Tak,
od kilku lat. Przed waszym urodzeniem miała operacje, później miało być
już wszystko dobrze tylko miała raz na jakiś czas chodzić na badania...
Kilka
godzin później Rose zasnęła ze zmęczenia. Przez cały ten czas czekałam
na ten moment. Spojrzałam tacie w twarz i zadałam pytanie które miałam
zadać od kilku godzin.
-
Ona umiera prawda?- rzuciłam chłodnym głosem. Udało mi się to tylko
dzięki kilku godzinom odsuwania od siebie wszelkich emocji. Tata pokiwał
ze smutkiem głową
- Tylko ta maszyna utrzymuje ją przy życiu...-powiedział cicho. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego silne ramię.
- Myślę że powinniśmy ją odłączyć- wyszeptałam i zasnęłam. Zanim pogrążyłam się w snach usłyszałam jeszcze cichy szept ojca.
-
Jesteś taka dorosła...-poczułam jego rękę na mojej głowie i kilka łez
spływających po jego policzku do którego byłam przyciśnięta.
***
Obudziłam
się w zupełnie innym miejscu. Rozejrzałam się dookoła i rozpoznałam
swój dawny pokój który kiedyś dzieliłam z Rose. Wiele się zmieniło od
kiedy ostatni raz tu spałam. Teraz łóżko było dwuosobowe z baldachimem i
stało pośrodku ściany. Kiedyś miałyśmy dwupiętrowe łóżko które stało
przy ścianie. Nad łóżkiem wisiał baldachim o którym zawsze z Rose
marzyłyśmy kiedy byłyśmy małe. Właściwie zmieniło się wszystko oprócz
widoku za oknem. Zauważyłam też drzwi których wcześniej nie było.
Zapewne prowadziły do łazienki. Kiedyś żeby wejść do łazienki trzeba
było wyjść z pokoju...Zauważyłam też zarys drugich drzwi. Zapewne bym
ich nie zobaczyła gdyby nie to że zatrzymywałam wzrok na każdym detalu w
pokoju. Usłyszałam pukanie. Po chwili milczenia drzwi lekko się
uchyliły i pokazała się w nich twarz kobiety.
- Już nie śpisz?- zapytała niepewnie patrząc na mnie.
-Obudziłam
się przed chwilą- poinformowałam wyłaniając się spod baldachimu.
Kobieta podeszła do okna i odgarnęła ciężkie zasłony.
-Jak
się czujesz?- zapytała stając przy oknie bokiem tak że jednocześnie
mogła widzieć mnie i obserwować co działo się na zewnątrz.
-Dobrze,
nie narzekam.- odpowiedziałam i podeszłam do niej. Chyba powinnyśmy się
zaprzyjaźnić, albo chociaż traktować jak rodzina. W końcu była teraz
żoną mojego ojca. Mimo to nasze stosunki wciąż były chłodne.
-Pewnie
nie chcesz rozmawiać o mamie -powiedziała cicho- Jest wspaniałą osobą.
Możesz pomyśleć że mówię to tylko po to żebyś mnie bardziej polubiła.
Spotkałam ją tylko kilka razy, ale w jej przypadku mogłabym to
powiedzieć nawet mijając ją na ulicy- uśmiechnęła się ciepło- No cóż,
nie będę rozwijać tego tematu przed śniadaniem bo mogłybyśmy nie
skończyć do kolacji. Mogę ci jakoś pomóc?- zapytała.
-No cóż. Jeśli mogłabym dostać jakieś ubranie...Chyba nie wypada jeść śniadania w piżamie...- powiedziałam nieśmiało.
-Garderoba
jest za tymi drzwiami.- wskazała na drzwi na które wcześniej zwróciłam
uwagę.- A łazienka jest za tymi białymi- dodała.- W środku powinno być
wszystko czego będziesz potrzebowała. Postaraj się zejść na dół za
jakieś pół godziny.
-Dobrze- odparłam patrząc jak zbliża się do wyjścia- A co z Rose?- zapytałam szybko kiedy już chwytała za klamkę.
-
Już ją obudziłam. Czuje się nieźle. Przynajmniej tak mi powiedziała.-
skinęłam głową. Poczekałam aż kobieta wyjdzie i weszłam do garderoby.
Okazało się że jest do połowy wypełniona wszelkiego rodzaju ubraniami
modnymi w tym sezonie. Zwykle nie przywiązywałam wagi do tego jak się
ubieram. W ciągu tygodnia zazwyczaj nosiłam mundurek szkolny i tylko w
weekend lub kiedy gdzieś wychodziłam musiałam się przebrać w normalne
ubrania. Jednak patrząc na te wszystkie ubrania stwierdziłam że może to
bardziej ważne niż mi się wydaje. Wyglądając przez okno łatwo było
zauważyć że nie będzie to szczególnie ciepły dzień. Wybrałam parę
dżinsów, koszulkę i zapinany sweterek i poszłam z tym wszystkim do
łazienki gdzie wzięłam ciepły prysznic, umyłam zęby i założyłam wybrane
ubrania. Przed wyjściem z pokoju przypomniało mi się o butach więc
chwyciłam szybko balerinki i zeszłam na dół na śniadanie. Modna
dziesięciolatka...Czy to możliwe? Zapytałam sama siebie w myślach
schodząc po schodach. Oczywiście że tak. Przecież nawet w sklepach z
odzieżą dla dzieci na ścianach wisiały zdjęcia nastolatków i dzieci
,zapewne niewiele starszych od niej, na których prezentowały ubrania
które można kupić. Jakby sześciolatka mogła być niemodna to by nie było
takich sklepów.
Tak,
dzięki myśleniu o ciuchach odganiałam od siebie ważniejsze myśli.
Dzięki myśleniu o kilku szmatkach które można było założyć na siebie nie
dopuszczałam do siebie mrocznych, czarnych myśli. Ale musiałam udawać.
Nie mogłam pokazać tego co dzieje się w moim środku. Przecież Rose nie
może mnie zobaczyć w takim stanie, nie może patrzeć jak rozsypuję się na
kawałki. No i tata, dla niego muszę zostać jego dzielną córeczką,
zawsze mnie tak nazywał...Tak, muszę poczekać aż zostanę sama, dopiero
wtedy będę mogła przestać się ukrywać.
Doszłam do końca schodów. Na twarzy miałam lekko smutny uśmiech.
On
mógł znaleźć się na mojej twarzy, mogłam się martwić o mamę, prawda?
Właśnie, co z mamą? Czy ona na pewno umiera? Czy nie ma dla niej choć
cienia szansy?
Miałam
ochotę krzyczeć. Ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie teraz.
Przyjrzałam się stołowi stojącymi w jadalni. Był nakryty do śniadania a
trzy z czterech krzeseł były już zajęte.
A
może nadal mogę zawrócić? Zawrócić i wrócić do swojego pokoju. Tak
bardzo chciałabym to zrobić...Ale nie, Rose już mnie zobaczyła. Na jej
ustach już pojawił się uśmiech. Nie mogłam jej teraz zawieść. Nie teraz
kiedy nie ma przy nas mamy. Nie mogę jej zostawić samej.
Ale ten pomysł by się odwrócić i wbiec po schodach był taki kuszący... Tyle że Rose naprawdę mnie teraz potrzebuje.
Spojrzałam
na siostrę. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem, w jej oczach krył się
smutek. Zdałam sobie sprawę że stałam w miejscu pośrodku salonu i
wpatrywałam się w schody z których przed chwilą zeszłam. Pokręciłam
mocno głową jakbym próbowała strząsnąć coś z głowy. Po chwili znów szłam
w stronę jadalni. Starałam się odgonić myśli o powrocie na górę myślami
na temat pogody.
Tak,
ładną mamy pogodę, w końcu nie jest aż tak gorąco. Jest jesień więc
powinna być już tylko taka pogoda... A to niebo, mama lubi takie niebo.
Szkoda że nie może go zobaczyć...
Muszę
wymyślić coś innego. Myślenie o pogodzie się nie sprawdza...Hm. Ciekawe
co jest na śniadanie. Na pewno nie będzie takie dobre jak to które
robiła...
Nie, to też nie działa.
Całkiem
nieświadomie dotarłam już do stołu i nawet usiadłam na ostatnim wolnym
krześle. Na leżącym przede mną talerzu była kanapka po którą musiałam
nieświadomie sięgnąć. Poczułam na sobie spojrzenie Rose mówiące „ Wiem
że coś jest nie tak Flav”. Odwzajemniłam uśmiech który zauważyłam na jej
ustach i przekazałam jej spojrzenie z którego miało wynikać że wszystko
jest w porządku. Potem mój wzrok zatrzymał się na nowej żonie ojca,
wymieniłyśmy uśmiechy. A potem mój wzrok powędrował na tatę.
Dlaczego
to zrobiłeś? Dlaczego zostawiłeś mamę dla tej kobiety? Czy ty ją w
ogóle kocha? Na pewno nie kochasz jej tak bardzo jak kochałeś mamę,
kiedy patrzyłam na was widziałam łączącą was miłość. A tu nie widzę nic,
nie ma żadnego uczucia które można by między wami zobaczyć.
Ale
pewnie stwierdziłeś że łatwiej ci będzie jak uciekniesz od tych
wszystkich zobowiązań jak rodzina i choroba mamy... A teraz udajesz że
wszystko jest w porządku. Dlaczego? Dlaczego Tato? Dlaczego!!!
-
Pomyśleliśmy z waszym tatą że skoro macie teraz wolne to moglibyśmy
spędzić ten dzień na zwiedzaniu Wenecji. W połowie grudnia przenosimy
się do Paryża więc można to dobra okazja... Poza tym mogłabym się z wami
lepiej poznać. Co wy na to dziewczynki?- usłyszałam dobiegający gdzieś z
daleka głos. To pewnie była ta cała Emmanuelle.
-Bardzo
chętnie- odpowiedział kolejny znajomy głos, był radosny. To musiała być
Rose, nikt inny nie ma tak cudownego głosu kiedy jest szczęśliwy.- A ty
Flav? Ty też na pewno chciałabyś pójść, prawda?- poczuła na sobie wzrok
siostry.
Nagle
wszystko zaczęło się przybliżać. Poczułam mocne szarpnięcie któremu
towarzyszyło uczucie jakby ktoś brutalnie wyciągnął mnie z wody mimo że
ja chciałam w niej utonąć.- Flav? Flavia?- w głosie siostry słychać było
cień niepokoju.
-
Ja nie...Chciałabym zostać w domu, może później poszłabym do mamy....-
tępym wzrokiem wpatrywałam się w rozszarpaną na drobne kawałeczki
kanapkę. Chwyciłam dwoma palcami kilka z tych okruszków i wrzuciłam je
do ust. Musiałam się powstrzymać od wyplucia ich. Wcale nie były takie
złe tyle że nie miałam teraz ochoty nic jeść. Żeby nie niepokoić taty
zjadłam jeszcze kilka takich okruchów a im więcej ich połykałam tym chęć
zwymiotowania tego wszystkiego się powiększała.
- Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej.- mruknęłam pod nosem i rzuciłam się pędem w stronę schodów.
W
rekordowym tempie znalazłam się w łazience. Nawet nie zarejestrowałam
chwili w której uklękłam przed toaletą ani momentu kiedy znalazła się w
niej zawartość mojego żołądka. Mój mózg rejestrował tylko pojedyncze
klatki. W ten sposób jak w powoli przewijanym filmie dotarłam do
umywalki gdzie opłukałam usta i umyłam zęby. W następnej chwili
znalazłam się na podłodze. Usłyszałam swój szloch jakby należał do innej
osoby znajdującej się w tym samym pomieszczeniu. W głowie wciąż
słyszałam ten przeraźliwy szloch połączony z krzykiem jakby mojemu
mózgowi spodobała się ta piosenka i postanowił ją w kółko odtwarzać.
Teraz
tylko klęczałam skulona na chłodnej posadzce niezdolna do wydalenia z
siebie jakiegokolwiek dźwięku, wystarczył mi wciąż odtwarzany szloch.
Usłyszałam
pukanie do drzwi, wydawało mi się jakby dźwięk pochodził z odległego
kraju. Jakimś cudem znalazłam się w swoim łóżku zanim rozległo się ciche
skrzypnięcie drzwi i pojawiła się w nich twarz taty.
-
Wszystko dobrze kochanie?- zapytał podchodząc bliżej. Nie rozsunął
jednak baldachimu. Jakby wiedział że to co zastanie za nim będzie
dalekie od słów które ktoś wypowiedział jej głosem.
- Tak, tylko trochę boli mnie głowa i brzuch. Chyba się zdrzemnę...
-
Muszę iść teraz do pracy a Rose i Emmanuelle już wyszły. Jeśli nie
chcesz zostać sama to mogę do nich zadzwonić i poprosić żeby wróciły i z
tobą posiedziały...
-
Naprawdę nie trzeba. Dam sobie sama radę tato.- Nie chcę żeby ktoś
sobie zawracał mną głowę, dodałam w myślach.- Naprawdę wystarczy jak się
zdrzemnę. Już kilka razy działało więc tym razem na pewno też zadziała.
Później się przejdę odwiedzić mamę i babcię w szpitalu.- powiedziałam
uśmiechając się wesoło. Tata widząc ten uśmiech również poweselał.
- Dobrze, ale jakbyś czegokolwiek potrzebowała to mój numer jest przypięty do tablicy nad telefonem w holu.
- Będę pamiętała- odpowiedziałam.
-
Przyjdę po ciebie do szpitala kiedy skończę pracę.- powiedział jeszcze
wstając- I pozdrów ode mnie babcię- dodał otwierając drzwi.
-
Dobrze tato, na pewno pozdrowię- powiedziałam machając ręką na
pożegnanie. Drzwi się zamknęły ii dokładnie 55 sekund później usłyszałam
jak tata zamykał drzwi wejściowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz