- Halo, Bliss!- powtórzyła.
Jednak wołana osoba nie zareagowała, przynajmniej tego nie okazywała bo tak naprawdę to każde powtórzenie tego imienia było jak wyrwanie jej serca albo coś jeszcze gorszego.
Jej
serce raz za razem pękało na tysiąc coraz mniejszych kawałków. Po
ukrytej za książką twarzy spływały powoli łzy. Tak bardzo chciałam
żeby to był on... Ale jak zwykle wszystko potoczyło się nie po mojej
myśli. Jak zwykle świat zaczął ze mną tą odwieczną walkę. Dziewczyna
stojąca na brzegu prywatnego basenu głośno wypuściła powietrze
- Hej, Flavia. Tu Ziemia! Jesteś tam jeszcze?- wydarła się w końcu zdenerwowana blondynka. Dopiero teraz uniosła lekko głowę znad czytanego podręcznika. Posłała przyjaciółce pytające spojrzenie wciąż starając się jak najskuteczniej odepchnąć łzy.
- Hej, Flavia. Tu Ziemia! Jesteś tam jeszcze?- wydarła się w końcu zdenerwowana blondynka. Dopiero teraz uniosła lekko głowę znad czytanego podręcznika. Posłała przyjaciółce pytające spojrzenie wciąż starając się jak najskuteczniej odepchnąć łzy.
-Mam
trzy sprawy- zaczęła ta pierwsza a kiedy brązowo włosa przyjaciółka
dała znak że może mówić dalej, kontynuowała
- Po pierwsze- zaczęła wyliczać na palcach- Jeśli nie chcesz być całkiem czerwona to radzę ci przewrócić się na drugą stronę. Po drugie zacznij reagować na "Bliss". Po trzecie za trzy godziny mamy samolot do Rzymu a wcześniej chciałyśmy pójść na zakupy...No i to by było na tyle- zakończyła z uśmiechem klaszcząc w dłonie
- Po pierwsze- zaczęła wyliczać na palcach- Jeśli nie chcesz być całkiem czerwona to radzę ci przewrócić się na drugą stronę. Po drugie zacznij reagować na "Bliss". Po trzecie za trzy godziny mamy samolot do Rzymu a wcześniej chciałyśmy pójść na zakupy...No i to by było na tyle- zakończyła z uśmiechem klaszcząc w dłonie
-
Dzięki za radę. Postaram się przyzwyczaić do Bliss choć nie wiem co to
ma wspólnego z moim prawdziwym imieniem i zaraz kończę. Jeśli nie masz
co ze sobą zrobić to możesz pójść do naszej garderoby i wybrać coś co
będzie odpowiednie na zakupy, podróż samolotem i gorący dzień. Tak przy
okazji to też byś się mogła trochę pouczyć.- wskazała na książkę. Jednak
przyjaciółka była tako podekscytowana myślą że może wybrać dla niej
ubranie że nie słyszała już dalszej części. Osobiście nienawidziłam wybierania ciuchów. Wolałam ciepły sweter i zwykłe spodnie jednak moja przyjaciółka twierdziła że w naszym zawodzie trzeba dobrze wyglądać.
-
No leć już Fee.- pogoniłam przyjaciółkę widząc jej zachowanie. Ta nawet
na mnie nie patrząc poleciała w stronę domu niczym Struś Pędziwiatr.
Przed oczami stanął mi obraz osoby którą w tej chwili Fee bardzo mi
przypominała. Uśmiechnęłam się na wspomnienie kogoś kogo nie widziałam
już od wielu lat. Nagle zachciało mi się śmiać z głupoty ludzi którzy od
kilku lat mnie otaczali. W większości były to osoby które na rzecz kariery porzucały naukę. Odrzuciłam książkę na stały ląd i wskoczyłam
do czystej wody basenu gdyż nagle cały ten upał mnie przytłoczył a woda
okazała się kusząco chłodna.
Pływałam
tak przez kilka minut aż w końcu zdecydowałam że Fee na pewno zdążyła
już wybrać więcej niż jeden zestaw. Nie poczułam kiedy po moich
policzkach zaczęły spływać łzy. Kiedy tak się okazało cieszyłam się że
moja twarz jest mokra od wody w basenie.
Wcale
się nie myliłam jeśli chodzi o poszukiwania mojej przyjaciółki.
Wyciągnęłam pierwszą lepszą sukienkę z góry ubrań.
Miło było dzielić ten wielki dom z kimś takim jak Aimee. Nie zamęczała mnie
imprezami, choć jak mówiła, będzie to robić dopiero po naszej maturze.
Była też cudowną przyjaciółką i zawsze dawała świetne rady. Choć tak naprawdę nigdy nie podzieliłam się z nią prawdziwymi problemami. Wybrałam takie życie bo wydawało mi się proste. Zrezygnowałam z marzeń by ból zniknął choć na chwilę. Udało się. Nie wiem dlaczego, ale się udało.
Poczułam
na sobie jej krytyczne spojrzenie na sobie a już po chwili zajmowała
się moimi włosami. No tak, nie dość że były na pół mokre to jeszcze nie
były ułożony w kok taki jak jej. Fee odeszła kilka kroków by podziwiać
swoje dzieło po czym klasnęła z zadowoleniem w dłonie i wręczyła mi
słomkowy kapelusz. Patrzyłam jeszcze jak pośpiesznie wyjmuje zawartość
jednej torby i wkłada ją do drugiej. Ja cały czas miałam ochotę
wybuchnąć śmiechem patrząc na to wszystko. Mama na pewno by to
zrobiła... Prawdę mówiąc czułam się trochę jak manekin. Taki właśnie los sobie wybrałam. Z głębokiego
zamyślenia
wyrwał mnie słodki głos mojej przyjaciółki.
-
No to możemy jechać- oznajmiła w końcu.
Dojechałyśmy więc na samolot przed czasem a nie jak zwykle spóźnione.
Sesja zdjęciowa i przy okazji
odwiedzenie Rzymu zbliżały się coraz bardziej. Jednak to nie sesja
stresowała mnie najbardziej a powrót do Włoch po czterech latach
nieobecności... Bałam się tego co się stanie. Bałam się że kogoś spotkam.
szept autorki: Trochę skróciłam ten prolog. Było w nim zbyt dużo niepotrzebnych informacji. I przy okazji: Czy tylko ja nienawidzę nowego wyglądu bloggera? Nie jest aż tak źle ale mimo wszystko wolałam dawną wersję.
szept autorki: Trochę skróciłam ten prolog. Było w nim zbyt dużo niepotrzebnych informacji. I przy okazji: Czy tylko ja nienawidzę nowego wyglądu bloggera? Nie jest aż tak źle ale mimo wszystko wolałam dawną wersję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz